Autor: Radosław Kaczmarski fot. Marcin Bodziachowski
2015-10-04 09:15:00
Relacja z sobotniego meczu GKS Tychy - Legia Warszawa.
W drugiej serii spotkań pierwszoligowych rozgrywek, Legia mierzyła się z GKS-em Tychy. Oba zespoły miały coŚ do udowodnienia po pierwszej kolejce - Legia wygrała w Katowicach, ale zwycięstwo rodziło się w bólach a GKS nieoczekiwanie uległ młodzieży z Poznania. Tyszanie, typowani przed sezonem na "czarnego konia" rozgrywek chcieli zrehabilitować się za tę niespodziewaną porażkę. Zwycięstwo z faworyzowaną Legią zapewnesprawiłoby, że zeszłotygodniowa "wpadka" mogłaby być wybaczona.
Pierwszą piątkę Legii stanowili: Ł.Wilczek, M. Aleksandrowicz, M. Bierwagen, A.Linowski oraz M.Wilczek. Początek spotkania zdecydowanie należał do gospodarzy, którzy trafiali z dystansu jak natchnieni. Na trzy szybkie "trójki" tyszan odpowiedział tylko Aleksandrowicz, ale legioniści szybko wracali do gry. Miejscowi fani cieszyli się z prowadzenia GKS-u 11:2, podczas gdy warszawiacy rozpoczęli odrabianie strat. Punkty z linii rzutów wolnych zdobywał Linowski, Bierwagen świetnie wykorzystał podanie Kosińskiego a "Panda" zaliczył akcję 2+1. W roli rozgrywającego ponownie wystąpił Kosiński, po tym jak Ł.Wilczek zanotował kilka złych decyzji na boisku i usiadł na ławce. Nominalny rozgrywający nie jest jeszcze w pełni sił i wciąż odczuwa skutki kontuzji, co niestety jeszcze widać na parkiecie. Na szczęście Michał Spychała ma do dyspozycji szeroki skład i wszechstronnych koszykarzy, dlatego na "jedynce" bez problemu mógł wystąpić Kosiński. Po samodzielnej akcji tego właśnie zawodnika, Legia dogoniła rywali, ale nie poprzestała na tym. Chwilę później swoje pierwsze punkty zdobył M. Wilczek, który stając za linią 6,75 m zdołał umieścić piłkę w obręczy. Serię punktową legionistów zakończył dopiero niedługo przed końcem pierwszej kwarty Tomasz Deja, ale pomimo tego gospodarze w tej części meczu ulegli naszym koszykarzom 13:17. W ostatniej akcji tej kwarty, wsadempunkty zdobył Trybański.
Druga kwarta zapowiadała się bardzo interesująco, a jej początek już całkowicie rozgrzał zebraną w hali publiczność. Kibice byli świadkami istnej kanonady celnychrzutów z dystansu, w której górą byli ostatecznie legioniści. Siedem celnych "trójek" na przestrzeni niespełna dwóch minut obserwuje się na pierwszoligowych parkietach dość rzadko, dlatego też obie ekipy chciały pójść za ciosem wykorzystując dobra passę. Gra się jednak wyrównała, przewagę miała Legia, ale było to tylko kilka punktów więcej. Warszawiacy dominowali pod swoją tablicą i starali się uruchamiać szybkie ataki, ale GKS był na taką okoliczność przygotowany. Gospodarze szybko wracali do obrony, jednak mimo to Aleksandrowicz zdołał szybko przedostać się pod kosz rywala i zdobył kolejne punkty dające zespołowi prowadzenie 35:30. Tyszanie zmniejszyli straty dzięki dobrym zagraniom Piechowicza i Markowicza, a pod bronioną tablicą piłki zbierali Barycz i Basiński. Przed przerwą swoich sił próbowali jeszcze Kosiński i Bierwagen, ale żadne punkty już nie padły. Legioniści schodzili do szatni z małą przewagą nad rywalem prowadząc 37:34.
Po przerwie znów widzieliśmy na parkiecie zacięty mecz, ale warszawiacy nie planowali walczyć o zwycięstwo do ostatnich sekund. Zdawało się, że wyszli z szatni z zamiarem rozstrzygnięcia meczu wcześniej niż na kilka akcji przed końcową syreną. Rolę lidera przejął Adam Parzych, który raz po raz znajdował drogę do kosza dopisując kolejne punkty na konto swoje oraz zespołu. Rzut za trzy punkty, lay-up po szybkim ataku czy rzut z wyskoku po zwiedzeniu przeciwnika - tego wieczoru dla Parzycha nie było rzeczy niemożliwych. Dotrzymywał mu kroku Kosiński, raz dogrywając do kolegów, a innym razem sam zdobywający kolejne oczka. Przerwy na żądanie trenera Jagiełki nie skutkowały. Legioniści szli za ciosem i wkrótce prowadzili już 54:42. Gospodarze musieli uciekać się do faulowania rywali, co pierwszy odczuł Tomasz Bzdyra, który popełnił swoje piąte przewinienie niespełna dwie minuty przed końcem kwarty. Koncert Legii trwał w najlepsze, tym razem za zdobywanie punktów zabrali się Bierwagen i Malewski, a efektem ich pracy było prowadzenie 61:46 na 10 minut przed końcem meczu.
Legioniści nie poprzestawali na tym prowadzeniu. Wciąż chcieli więcej i jak najszybciej, na co uwagę zwrócił trener Spychała słusznie zauważając, że to rywale muszą się spieszyć by myśleć o dogonieniu przeciwnika. W kolejnych minutach w szeregach obu zespołów wkradło się sporo błędów, ale prowadzenie wciąż utrzymywało się w granicach 15 punktów. Sytuacja zaczęła się zmieniać na 180 sekund przed końcem meczu. Sygnał do odrabiania strat dał Karol Szpyrka trafiając z dystansu, a w następnej akcji asystując Basińskiemu, który również trafił za trzy punkty. Przewaga legionistów zmalała nagle o połowę, na półtorej minuty przed końcem było zaledwie 69:61. Atak Legii nieprzepisowo przerwał Basiński, a nieomylny z linii rzutów osobistych był Kosiński. Przewaga znów wynosiła 10 punktów (71:61), czas uciekał, ale tyszanie nadal wierzyli w chociażby doprowadzenie do remisu. Znów zza linii 6,75 m trafił Barycz, a w kolejnej akcji gospodarzysędziowie odgwizdali faul Aleksandrowicza na Karolu Szpyrce. Rozgrywający GKS-u był w tym czasie w trakcie rzutu z dystansu, przez co przysługiwały mu trzy rzuty wolne. Wszystkie okazały się celne i przewaga Legii zmalała do czterech punktów. Przed końcową syreną udało się ją jeszcze powiększyć dzięki celnym rzutom wolnym Adama Parzycha i tym samym legioniści zdołali pokonać rywali 73:67.
Najwięcej punktów w naszym zespole zdobył Adam Parzych (23), będąc skutecznym z dystansu (4 "trójki"). Podobną skutecznością z gry cieszył się Marcin Kosiński zdobywając 16 punktów. Na uwagę zasługuje również fakt dominacji legionistów w zbiórkach. W tym elemencie gry warszawiacy mieli przewagę 40:26.
GKS Tychy - Legia Warszawa 67:73 (13:17, 21:20, 12:24, 21:12)
GKS Tychy: Wojciech Barycz 16 (4), Marek Piechowicz 14, Tomasz Bzdyra 8 (2), Radosław Basiński 7 (1), Piotr Hałas 6 (2), Mariusz Markowicz 6, Karol Szpyrka 6 (1), Marceli Dziemba 2, Tomasz Deja 2, Paweł Olczak 0, Arkadiusz Biel -, Jakub Fenrych -.
trener: Tomasz Jagiełka, as. Wojciech Jagiełka
Legia: Adam Parzych 23 (4), Marcin Kosiński 16 (2), Grzegorz Malewski 11 (2), Michał Aleksandrowicz 9, Mateusz Bierwagen 6, Cezary Trybański 3, Marcel Wiczek 3 (1), Adam Linowski 2, Łukasz Wilczek 0, Tomasz Andrzejewski -, Andrzej Paszkiewicz -, Marek Szumełda-Krzycki -.
trener: Michał Spychała, as. Piotr Bakun
Tabela EBL | ||||||
---|---|---|---|---|---|---|
Drużyna | Mecze | Punkty | ||||
1. | Trefl Sopot | 0 | 0 | |||
2. | Legia Warszawa | 0 | 0 | |||
3. | Anwil Włocławek | 0 | 0 | |||
4. | King Szczecin | 0 | 0 | |||
5. | Arged BM Stal Ostrów Wlkp. | 0 | 0 | |||
6. | Polski Cukier Start Lublin | 0 | 0 | |||
pełna tabela |