Autor: Marcin Bodziachowski fot. Jacek Prondzynski, Marcin Bodziachowski
2023-03-16 13:03:11
Juniorzy starsi Profbud Legii zajęli w obecnym sezonie 7. miejsce w mistrzostwach Polski. O szkoleniu młodzieży i wynikach osiąganych przez nasz najstarszy młodzieżowy zespół rozmawiamy z Maciejem Jamrozikiem - pierwszym trenerem zespołu U-19 oraz asystentem Wojciecha Kamińskiego w pierwszej drużynie Legii.
Miejsce w czołowej ósemce, a dokładniej miejsce siódme, jest satysfakcjonujące dla trenera drużyny U-19?
Maciej Jamrozik: Tak, to miejsce satysfakcjonujące, bo trafiliśmy do ósemki najlepszych zespołów w Polsce. I tam jest właśnie nasze miejsce. Musimy ciężko pracować, aby program co roku przysparzał nam możliwość gry w czołowej ósemce. Czy zajmie się miejsce siódme, piąte, czy też będzie się w strefie medalowej - czasami zależy to od zdrowia, czasem od zawodników, posiadania większej ilości graczy z najstarszego rocznika. Chcemy dążyć do tego, aby w tej najlepszej ósemce być co roku. Jesteśmy bardzo zadowoleni z tegorocznego wyniku, bo to był nasz cel maksymalny, który zakładałem sobie przed sezonem. I w którym utwierdzałem się w trakcie sezonu, obserwując jak wygląda ta grupa osób.
Można powiedzieć, że nie miejsce w rozgrywkach młodzieżowych jest najważniejsze, a ukształtowanie zawodników jest celem nadrzędnym?
- Od tego sezonu bardzo dążymy do tego, aby wychować zawodników do pierwszego zespołu. To dla nas najważniejszy cel. Jeżeli po drodze nie uda się zdobyć medalu, to nic się nie dzieje. Młodzieżowy złoty medal nie czyni koszykarza bardziej przygotowanym do seniorskiego grania. Nie chcemy tego celu, który sobie postawiliśmy, tracić z oczu, bo czasami trzeba chłopcom zapewniać możliwość rozwoju na boisko poprzez grę także nie na swoich pozycjach, czy też w innym niż dotychczas systemie. Oni muszą rozwijać się, łapać nowe doświadczenia, bo w seniorskiej koszykówce będzie na to za późno. W koszykówce seniorskiej nie ma już tyle miejsca na rozwój, co w koszykówce młodzieżowej.
Z jakim nastawieniem jechaliście do Sopotu? Na pewno nie byliście faworytem do miejsc medalowych.
- Nasze przesłanie i założenie na turniej finałowy było takie, by zagrać jak najlepiej w każdym kolejnym spotkaniu. Przygotowywaliśmy się do każdego kolejnego meczu, jak do ostatniego w sezonie. Nie było gradacji wartości spotkań. Przygotowywaliśmy się z delikatnym podejściem do przeciwnika, koncentrując się na swojej grze oraz na tym, w jakim stylu chcemy grać. W każdym spotkaniu chcieliśmy powalczyć o zwycięstwo. Pierwszy mecz [z Basketem Junior Poznań - przyp.B.] nam nie wyszedł, natomiast w każdym kolejnym spotkaniu walczyliśmy do końca o zwycięstwo. Tylko z GAK Gdynia udało się nam wywalczyć zwycięstwo, ale w dwóch pozostałych meczach byliśmy tego blisko. Zabrakło małych detali, ale we wszystkich tych meczach zaprezentowaliśmy się dobrze.
O ile porażka z Basketem Poznań była wyraźna, to w meczu z WKK można się było pokusić o lepszy wynik, biorąc pod uwagę jak przebiegało to spotkanie.
- To prawda. Rozbierając to spotkanie na czynniki pierwsze - zabrakło detali, wykończenia paru łatwych rzutów, większego skupienia w niektórych akcjach defensywnych. Pamiętajmy, że to jest jeszcze młodzieżowa koszykówka, ten mecz falował z obu stron. Staraliśmy się przeciwstawić późniejszemu finaliście młodzieżowych mistrzostw Polski. I tak długo, jak mogliśmy, stawialiśmy opór. Jestem dumny z zespołu, bo przyjechaliśmy do Sopotu rocznikiem młodszym, mając w składzie również kilku graczy dwa lata młodszych, a nawet dwóch zawodników trzy lata młodszych brało czynny udział w rotacji. To są dla nich bezcenne doświadczenia, które mają później budować zawodników gotowych do seniorskiego grania.
Jeśli z WKK można było powalczyć o coś więcej, to ze Śląskiem przegraliście można powiedzieć na własne życzenie. Porządna przewaga osiągnięta w drugiej kwarcie tak bardzo rozluźniła zespół, że szybko ją roztrwonił?
- Tutaj zdecydowało to, że kiedy mieliśmy przewagę nad tak klasowym rywalem jak Śląsk Wrocław, powinniśmy lepiej kontrolować wynik, może zadać ostateczny cios, aby odskoczyć na jeszcze większą liczbę punktów. To nie jest przypadek, że wrocławianie zdobyli parę tygodni wcześniej Młodzieżowy Puchar Polski. Ten zespół ma mnóstwo talentów, bardzo dobrych młodzieżowych koszykarzy. W młodzieżowej koszykówce dużo jest "runów" z jednej i drugiej strony. Zabrakło nam w tym meczu trochę koszykarskiej jakości i doświadczenia, bo gracze Śląska są bardziej ogranymi zawodnikami. Choćby w tym roku rywalizując z samymi klasowymi zespołami w rozgrywkach Pucharu Polski. To zaprocentowało. Wrocławianie mieli wielu zawodników z rocznika 2004, a to są kwestie, które okazują się bezcenne, i mogą decydować o wyniku. Przegraliśmy różnicą sześciu punktów i wydaje mi się, że to większe doświadczenie po stronie Śląska rozstrzygnęło losy tego meczu.
Bardzo dużo oddawaliście rzutów 3-punktowych, nawet w meczach, kiedy "trójka" nie siedziała. Taki był plan, czy po prostu trudno zapanować nad zawodnikami?
- To wynika z dwóch elementów. Jednym z nich jest sposób obrony większości przeciwników, polegający na chronieniu obszaru "pomalowanego" - pola trzech sekund. To powoduje, że bardzo dużo zawodników znajduje się wewnątrz trumny i jest dużo pootwieranych pozycji. Z racji tego, że potrafimy podać na zewnątrz, widzimy linie podania, staraliśmy się z tego korzystać, zwłaszcza w meczu z GAK Gdynia, gdzie nastawienie zawodników było takie, że będzie bardzo wiele otwartych pozycji na zewnątrz. Taki też jest ten zespół - mamy bardzo dużo zawodników rzucających za 3, mających możliwości trafiania tych rzutów. Nie chcę im zakazywać otwartych rzutów, oni muszą podejmować decyzje. Nawet jeśli te czasami nie są dobre, to również podczas skautingu, oni rozwijają się dzięki temu i w przyszłości będą podejmowali lepsze decyzje rzutowe. Na tle innych zespołów, mamy utalentowany rzutowo zespół i chcieliśmy z tego skorzystać. W niektórych meczach to wyszło, w niektórych nie.
Gra w drugoligowych rezerwach przynosi już pierwsze efekty? W tym sezonie młodzieżowcy grają więcej minut na parkietach II ligi. Taki właśnie jest plan na drugi zespół Legii, aby młodzieżowcy łapali tam jak najwięcej minut, nawet kosztem wyników?
- Taki jest na to pomysł, bo do stycznia zespół juniorów nie rozegrał zbyt wielu mocnych spotkań. Rozgrywki juniora starszego, do pewnego momentu, są często meczami do jednego kosza. Opierając się tylko na rozgrywkach U-19, brakowałoby tym graczom meczów zaciętych. Stąd chcemy grać w drugiej lidze, rywalizować z zespołami mocniejszymi fizycznie, a także zawodnikami klasowymi. Na parkietach II-ligowych często grają byli gracze I-ligowi i ekstraklasowi. To doświadczenie zdobyte na tym poziomie, w walce z lepszymi, później procentuje. Nie jest przypadkiem, że większość "programów koszykarskich", które znalazły się w finale, gra ze swoimi zespołami młodzieżowymi przynajmniej w II lidze. Dzięki temu są bardziej gotowi na fizyczną koszykówkę, w którą później będą grali na seniorskich parkietach.
Co muszą poprawić ci gracze, aby przeskoczyć z koszykówki młodzieżowej do seniorskiej?
- Wszystko. Oni są jeszcze na tyle młodzi, że w każdym obszarze gry, cały czas poprawiają się. Dotyczy to zarówno techniki, taktyki, jak i elementów techniczno-taktycznych. Przestrzegam ich cały czas przed osiadaniem na laurach. Muszą pracować nad swoimi umiejętnościami, dotyczy to wszystkich elementów i ciężko wskazać jeden konkretny, który muszą poprawić.
W turniejach ogólnopolskich U-19 zabrakło w zespole Franciszka Heymera. Jak wygląda sytuacja zdrowotna rozgrywającego, który miał już okazję grać w II lidze?
- Franek doznał urazu nadgarstka, który wyeliminował go z udziału w turniejach centralnych. Na przełomie kwietnia i maja powinien wracać do zajęć koszykarskich, więc na okres po obecnym sezonie, będzie już w pełni gotowy.
Aleksander Kornacki wrócił na do zespołu na turniej finałowy, pauzując w turnieju półfinałowym na Bemowie. On był w pełni sił podczas kilkudniowej rywalizacji w Sopocie?
- On długo chorował i ta choroba wybiła go z rytmu. Podczas turnieju w Sopocie, nie był jeszcze w pełni sił. Przez chorobę stracił trochę na wadze. Przed nią, był w bardzo dobrym rytmie meczowym i bardzo dobrej formie. Na pewno na turniej finałowy nie był do końca przygotowany fizycznie, tak jak by chciał, bo to bardzo ambitny zawodnik. W każdym spotkaniu starał się dawać z siebie sto procent. Czasami wychodziło tak, że inni zawodnicy w danym meczu byli w stanie dać trochę więcej. Z każdym treningiem będzie przygotowany coraz lepiej, a za chwilę czeka go granie w turniejach ogólnopolskich U-17. Jestem przekonany, że będzie w znacznie lepszej dyspozycji.
Sporym wzmocnieniem zespołu był Antoni Siewruk, na co dzień uczący się w SMS-ie Władysławowo. W krótkim czasie bardzo dobrze zgrał się z kolegami i stanowił ważny punkt, a to dopiero 17-latek.
- Antek jest z rocznika 2005, więc przed nim jeszcze jeden sezon grania w rozgrywkach młodzieżowych. Na pewno to, że dochodzi z SMS-u, podobnie jak Janusz Ratowski, powoduje, że musieliśmy przygotowywać się trochę inaczej. Nie mieliśmy tak dużo czasu, jak byśmy chcieli, ale staraliśmy się ten czas, kiedy Antek był z nami, wykorzystać jak najbardziej efektywnie, by wdrożyć go do zespołu. Drużyna osiągnęła awans do barażów bez ich udziału i w rozgrywkach wojewódzkich udało się nam zakończyć etap rywalizacji bez choćby jednej porażki. Już podczas sezonu zasadniczego wytworzyła się pewna hierarchia w zespole, pewne zasady - zarówno jeśli chodzi o grę, jak i pozaparkietowe kwestie. Antek i Janusz bardzo starali się wejść w ten zespół na zasadach, które się wytworzyły, aby wesprzeć drużynę, być jej częścią i powalczyć wraz z nią o finały. To się udało, co bardzo mnie cieszy. Każdy z tych chłopców - zarówno ci, którzy byli z nami od początku, jak i ci, którzy dołączyli od turnieju barażowego, dużo poświęcili, aby stać się zespołem. Nie jest to łatwy proces, ale przebiegł bardzo fajnie i udało się nam sprawić, że tworzyliśmy drużynę na parkiecie, jak i poza nim.
Czy zarówno Siewruk, jak i Ratowskiego zostają we Władysławowie na kolejny sezon? Czy jest może plan, by trenowali przez pewien czas w Warszawie z pierwszą drużyną Legii albo chociaż z drugoligową Profbud Legią?
- To wszystko uzależnione jest od tego, jak będzie wyglądało ich lato pod względem kadr narodowych. Obaj otrzymali teraz powołanie do reprezentacji Polski do lat 18, więc będą uwzględniani w akcjach szkoleniowych dla swojego rocznika. Zobaczymy, czy obaj załapią się do 12-tki, która pojedzie na Mistrzostwa Europy. To właśnie będzie decydowało, ile będziemy mieli czasu latem na wspólną pracę i przygotowania do sezonu. Tak jak udało się to w przypadku obu graczy przed obecnym sezonem. Oczywiście chcielibyśmy popracować z nimi jak najwięcej, zarówno indywidualnie, jak i zespołowo, by zgrywali się. Tak jak powiedziałem, wszystko uzależnione jest od decyzji trenera kadry narodowej. Na pewno w kolejnym roku szkolnym dalej będą uczniami Szkoły Mistrzostwa Sportowego, co powoduje, że tam będą grali w rozgrywkach II-ligowych, a do nas trafią, gdy rozgrywki U-19 nabiorą tempa, czyli od etapu barażów na Mazowszu.
Eryk Gąsiński to jeden z nielicznych zawodników U-19, który kończy w tym sezonie wiek juniora, więc w kolejnym sezonie pozostałaby mu jedynie gra w II lidze. Jakie są plany na jego najbliższą przyszłość?
- Na razie z Erykiem skupieni jesteśmy na rozgrywkach II ligi. Przed nami ostatni miesiąc tych rozgrywek i walka o utrzymanie w tej klasie rozgrywkowej. Po sezonie na pewno usiądziemy z Erykiem i zastanowimy się, co będzie najlepsze dla niego w kolejnym sezonie. Dopiero wtedy, wspólnie podejmiemy decyzję. Na razie za wcześnie, by określać jednoznacznie jego przyszłość.
Błażej Czapla - 15-latek pokazał się w turnieju finałowym z bardzo dobrej strony. Chociaż warunki ma jeszcze mocno odstające od 18-latków, ma niesamowitą dynamikę, rzut i przegląd pola. Można powiedzieć, że to jeden z wygranych tego sezonu, bo wyróżnia się grając ze sporo od siebie starszymi.
- Trzeba powiedzieć, że Błażej ma za sobą bardzo udany turniej finałowy. Nie miał łatwej pozycji startowej, ale wywalczył sobie miejsce w rotacji, czego mu gratulowałem. To jest spore osiągnięcie, szczególnie będąc trzy lata młodszym, i jeszcze nie będąc na tym poziomie rozwoju fizycznego co zawodnicy, przeciwko którym rywalizował. Cały czas uważnie przyglądamy się jego rozwojowi. Zaraz startują najważniejsze etapy rywalizacji w rozgrywkach U-17, w których Błażej będzie brał udział. Będziemy robili wszystko, aby osiągnął jak najlepszy poziom sportowy i osobisty w naszych barwach.
Wystawianie młodszych graczy pokazuje, że nie ma w Legii parcia na wynik za wszelką cenę, a kluczowy jest rozwój samych graczy.
- Przede wszystkim chcemy dać możliwość rozwoju zawodnikom, których mamy w swoich strukturach, o których myślimy, że mogą osiągnąć wysoki poziom seniorski. Przez dawanie im możliwości oraz pewne wyzwania, które czekają ich na parkiecie - chcemy, żeby ich bodźcować tak, by się rozwijali i osiągali jak najwyższy poziom sportowy. Po to właśnie są rozgrywki młodzieżowe - nie są po to, by osiągać medale. Oczywiście zdobycie medalu to bardzo fajna rzecz i na pewno każdy zawodnik o tym marzy. Podobnie trenerzy, ale na końcu to mają być doświadczenia dla zawodników, które pomogą im przejść do seniorskiej koszykówki i w niej zajść jak najdalej. W naszym przypadku - chcemy, by wyróżniający się zawodnicy dołączali do pierwszego zespołu Legii Warszawa.
W tym sezonie Legia zajęła siódme miejsce w Polsce w kat. U-19, ma szanse na nie gorszy wynik w U-17. To sprawia, że łatwiej będzie sprowadzić do drużyn młodzieżowych kolejnych utalentowanych zawodników?
- Chcemy bronić się ciężką pracą i pokazywać, że poprzez dobrą pracę z młodymi zawodnikami, wyniki przychodzą przy okazji. Chcemy też być odbierani jako organizacja, której można powierzyć rozwój sportowy i osobisty największych koszykarskich talentów w Polsce.
Oglądaliście wszystkie najlepsze drużyny w Polsce w kategorii juniora starszego. Legia zrobiła widoczny progres, ale czego brakuje jeszcze do drużyn ze ścisłej czołówki, aby powalczyć w niedalekiej przyszłości o medale.
- Brakuje nam tego, by powtarzać awanse do finałowej ósemki każdego roku. Chcemy, aby był to stabilny program młodzieżowy, byśmy z roku na rok osiągali podobny, wysoki poziom. Chcemy każdego roku udowadniać, że nasz młodzieżowy program należy do jednych z najlepszych w kraju. Potrzebujemy stabilizacji i rozwoju, bo musimy się rozwijać cały czas. Chcielibyśmy zagościć w krajowej czołówce młodzieżowej na dłużej, nie być jednorocznikowym "strzałem"
Czy ktoś z tej grupy ma szanse na regularne treningi z "jedynką" w najbliższym czasie, czyli powiedzmy po zakończeniu obecnego sezonu?
- Na pewno kilku zawodników ma szansę. Chcielibyśmy włączać naszych zawodników ze struktur młodzieżowych, i w trakcie przygotowań do sezonu, i w trakcie rozgrywek, w treningi pierwszego zespołu. Wszystko jest w rękach tych chłopaków - muszą dalej ciężko pracować, by byli gotowi do treningów z seniorami.
Rozmawiał Marcin Bodziachowski
Tabela EBL | ||||||
---|---|---|---|---|---|---|
Drużyna | Mecze | Punkty | ||||
1. | Trefl Sopot | 0 | 0 | |||
2. | Legia Warszawa | 0 | 0 | |||
3. | Anwil Włocławek | 0 | 0 | |||
4. | King Szczecin | 0 | 0 | |||
5. | Arged BM Stal Ostrów Wlkp. | 0 | 0 | |||
6. | Polski Cukier Start Lublin | 0 | 0 | |||
pełna tabela |