Autor: Marcin Bodziachowski, vid. Emil fot. Marcin Bodziachowski
2022-05-09 22:51:53
"Robiliśmy swoje, zajmowaliśmy się swoją grą, graliśmy razem jako zespół, wierzyliśmy w to co sobie zaplanowaliśmy. Nie była to jakaś wielka taktyka z wieloma zmianami. Graliśmy swoją koszykówkę z małymi zmianami pod przeciwników" - powiedział trener Wojciech Kamiński po trzecim wygranym półfinałowym meczu z Anwilem.
Wojciech Kamiński (trener Legii): Zacznę od podziękowań dla zawodników i trenerów Anwilu Włocławek za bardzo wyrównaną i ciekawą serię. Trzy zacięte mecze, zakończone naszymi zwycięstwami, ale słowa uznania dla Anwilu, bo w każdym meczu walczyli i nie byli daleko. Gratuluję swoim zawodnikom chłodnych głów i trzech wspaniałych zwycięstw. Jesteśmy w finale. Chcę bardzo podziękować moim asystentom, trenerom, stafowi, wszystkim osobom z organizacji. Dziękuję też naszym kibicom, którzy kolejny raz przybyli bardzo licznie i wspierali nas fantastycznym dopingiem - ten doping był rewelacyjny, czapki z głów. Czekamy na Was w finale.
Każdy mecz ma swoją wagę. Nie dzieliłbym ich, który był łatwiejszy, a który trudniejszy. W pierwszym meczu z dogrywką, prowadziliśmy przez 39:39 min., więc to Anwil na koniec uciekł spod topora, a my w dogrywce. Trzeba mieć dużo wiary, aby wygrać taki mecz jak ten pierwszy. Drugi mecz był zupełnie inny - świetny początek i później nerwy. Jak spojrzymy na każdy mecz tej serii, to nie wiem czy był mecz, w którym prowadziliśmy mniej niż trzydzieści kilka minut. To były mecze dwóch wyrównanych ekip, ale zawsze byliśmy pół kroczku z przodu. Ciężkie mecze i każdy z nich miał swoją wagę.
Czasami tak w życiu jest, nie chciałbym robić z siebie jakiegoś omnibusa, że wszystko wiem. Tak się ten mecz układał, robiliśmy swoje, zajmowaliśmy się swoją grą, graliśmy razem jako zespół, wierzyliśmy w to co sobie zaplanowaliśmy. Nie była to jakaś wielka taktyka z wieloma zmianami. Graliśmy swoją koszykówkę z małymi zmianami pod przeciwników. Może to miało znaczenie - jeżeli gramy tak przez cały sezon, i wiemy co mamy grać, to mamy pewność siebie i w kluczowych momentach nam wychodzi.
Jeśli chodzi o bronienie zawodników Anwilu, to kluczowe były indywidualne umiejętności Roberta Johnsona i Aliego. Obaj wykonywali świetną pracę. To można pokazywać na wykładach szkoleniowych, jak należy kryć. Czapki z głów przed nimi. Wykonali kawał dobrej roboty w obronie, która nie zawsze jest przez ludzi widziana z boku.
Oczywiście te ostatnie trójki Koszarka i Aliego były dokładnie rozrywowane, było zaplanowane, że z tego miejsca, z ósmego metra Koszarek odda rzut (śmiech). To są rozwiązania, może poza "Koszarem", te trójki Aliego, czy Raya, to są rzeczy, które ćwiczymy przez cały sezon. Ćwiczone na określone zagrania przeciwników w defensywie. Z bardzo podobnych akcji korzystaliśmy w serii przeciwko Stali Ostrów.
Jakbyśmy spojrzeli na drugą część sezonu, można powiedzieć, że lepiej graliśmy na wyjazdach, niż we własnej sali. Nie wiem z czego to wynikało. Ja na przykład, jak jadę na wyjazd, to czuję się trochę lepiej, bo mam dwójkę małych dzieci, które wstają o szóstej rano, i jak jestem w domu, to muszę wstać razem z nimi, chyba że teściowa przyjedzie i tak jak dzisiaj nam pomoże. Kiedy jedziemy na wyjazd, to możemy pospać dłużej i odpocząć. Tak to wygląda z mojej perspektywy. Oczywiście pozdrawiam moją kochaną żonę, która musi zająć się dwójką małych dzieci, kiedy wyjeżdżam.
Nie mam faworyta do gry w finale i nie chciałbym dyskredytować żadnego przeciwnika. Czarni grają rewelacyjny sezon, a to co wczoraj zagrali to jakiś kosmos. Wiemy jak silny jest zespół Śląska. Jesteśmy w finale i cieszmy się z tego. Zobaczymy z kim zagramy.
Muhammad-Ali Abdur-Rakhman (rzucający Legii): Wiedzieliśmy, że Anwil zacznie to spotkanie bardzo mocno, ze sporą energią. My również mocno zaczęliśmy, szybko zniwelowaliśmy przewagę, którą rywale osiągnęli w pierwszych minutach. Dążyliśmy do celu przez cztery kwarty, od samego początku. Trenujemy po to, aby zdobyć mistrzostwo. Temu poświęcamy każdy kolejny dzień. Taki jest nasz cel, a droga do niego nie jest jeszcze skończona.
Przetrwaliśmy dziś burzę. Chociaż rywale mieli otwarte rzuty, podnosiliśmy się. Nie poddawaliśmy się ani na moment. Ważne w końcowym sukcesie było to, że wszyscy sobie ufamy, byliśmy wszyscy ze sobą jak prawdziwy zespół, graliśmy razem jak zespół. Wierzymy w siebie nawzajem.
Przemysław Frasunkiewicz (trener Anwilu): Gratulacje dla Legii i trenera Kamińskiego za bardzo mocne warunki, jakie postawili. Rzuciliśmy wszystko co mieliśmy, wszystko co nam zostało, ale grali jakby zawsze byli jeden krok do przodu. Robiliśmy jakiś "run", mieliśmy zaplanowaną grę, a Legia odpowiadała ciężką trójką, albo ciężkim lay-upem. Zasłużyli w tej serii, aby zagrać w finale. Cieszę się, że polski trener jest w finale. Znam Wojtka wiele lat, grałem z nim, grałem u niego. Oczywiście jest żal, bo okoliczności są takie, a nie inne z naszym zdrowiem. Legia naprawdę grała świetnie i zasłużyła na ten awans. Dziękuję naszym kibicom - wiemy, jak trudno było się dostać na ten mecz, ale kibice Anwilu byli i wspierali nas cały czas, a przed wyjazdem z Włocławka zebrali się licznie. To jest niesamowite co się stało w tym sezonie, jeśli chodzi o kibiców. To jest nie do opisania. Przy 0:2 u siebie wspierali nas, to coś pięknego. Dziękujemy im i liczymy również na wsparcie w tym dwumeczu o brąz. Tak jak K.D. powiedział, zostawiliśmy dzisiaj wszystko, zespół zagrał bardzo ambitnie, ale zabrakło przełamania. Mieliśmy bardzo utrudniony dostęp do kosza. W pojedynkach metr od kosza byliśmy słabsi i to było widać. Mamy teraz dwumecz o trzecie miejsce i postaramy się zagrać na takich samych obrotach co dzisiaj.
Myślę, że przegrany pierwszy mecz ma bardzo duże znaczenie psychologiczne, aczkolwiek go przegraliśmy. Prowadząc 6-ma punktami na 70 sekund do końca, mając piłkę w ręku, po zbiórce w ataku nie chwyciliśmy piłki, a po chwili Johnson odbił trójką i wiemy dobrze co się wydarzyło. Po pierwszym meczu widziałem troche spuszczone głowy. W drugim może trochę za bardzo chcieliśmy, była fatalna pierwsza kwarta, ale też nie poddaliśmy się. Wróciliśmy do meczu na jedno posiadanie. Ta seria była bardzo ciężka. Dzisiaj udało się zbliżyć na dwa-trzy punkty i mieliśmy rzut. To tylko pokazuje, jaki to był poziom intensywności, zaangażowania. Ktoś musi przegrać i my byliśmy o jeden mały kroczek zawsze z tyłu, za Legią.
To było widać w pewnych momentach, jak ktoś dobrze śledzi wydarzenia na boisku... w takich meczach czołowi gracze muszą trafić ciężkie rzuty, muszą wziąć grę na siebie. Mieliśmy zawsze z tym problem. "Koszar" może nie grał wybitnej serii, ale zrobił ten przechwyt w meczu nr1, Jonah był trochę rozluźniony. Może niektórzy niedoszacowali Legii. Można oczywiście zagrać najlepszy mecz na świecie i przegrać. My oczywiście nie graliśmy jakichś wybitnych meczów, przede wszystkim jeśli chodzi o skuteczność, ale trzeba oddać Legii - poziom skoncentrowania Legii był taki, jaki powinien być u drużyny mistrzowskiej.
Kyndall Dykes (rozgrywający Anwilu): To był bardzo dobry mecz. Daliśmy z siebie wszystko, graliśmy najlepiej jak potrafimy, byliśmy bardzo zaangażowani, graliśmy twardo. Nikt nie przeszedł obok meczu - widać było, że każdy walczył na ile mógł od samego początku do końca. Intensywność tego meczu była większa niż we Włocławku, ale też nie mogło być inaczej, bo zdawaliśmy sobie sprawę, że przegrywamy 0:2. To był na pewno lepszy mecz w naszym wykonaniu niż dwa poprzednie, które zagraliśmy z Legią we Włocławku.
Tabela EBL | ||||||
---|---|---|---|---|---|---|
Drużyna | Mecze | Punkty | ||||
1. | Trefl Sopot | 0 | 0 | |||
2. | Legia Warszawa | 0 | 0 | |||
3. | Anwil Włocławek | 0 | 0 | |||
4. | King Szczecin | 0 | 0 | |||
5. | Arged BM Stal Ostrów Wlkp. | 0 | 0 | |||
6. | Polski Cukier Start Lublin | 0 | 0 | |||
pełna tabela |