Autor: Marcin Bodziachowski fot. Marcin Bodziachowski
2023-06-22 11:00:44
"Coś co dwa lata temu było sukcesem, dzisiaj jest rozczarowaniem. To pokazuje, że droga, którą obraliśmy jest dobra. Jesteśmy klubem, który co roku bije się o medale" - mówi Jarosław Jankowski, przewodniczący Rady Nadzorczej koszykarskiej Legii Warszawa. Zapraszamy na dłuższą rozmowę podsumowującą sezon 2022/23, który nasz zespół zakończył na miejscu czwartym, w której nie zabrakło wątków transferowych, regularnej gry w europejskich pucharach, czy rosnącego z roku na rok budżetu.
Przed dwoma laty czwarte miejsce cieszyło warszawiaków zdecydowanie bardziej niż w zakończonym sezonie. Można powiedzieć - apetyt rośnie w miarę jedzenia.
Jarosław Jankowski: Na pewno tak i na pewno jesteśmy rozczarowani, bo nasze oczekiwania były większe. Jeśli natomiast miałbym się doszukiwać pozytywów - to jak wspomniałeś, coś co dwa lata temu było sukcesem, dzisiaj jest rozczarowaniem. To pokazuje, że droga, którą obraliśmy jest dobra. Jesteśmy klubem, który co roku bije się o medale. Raz się udaje, innym razem nie - tak już jest w sporcie. Na pewno cieszy, że od trzech lat jesteśmy w czołówce klubów PLK.
Budżet klubu jednak przez te dwa lata wzrósł wyraźnie i to dziś koszykarska Legia nie jest "Kopciuszkiem" w ligowej stawce. To chyba najbardziej wpływa na niedosyt po tym sezonie.
- Sport ma to do siebie, że pieniądze nie grają, dlatego też jest tak piękny. Oczywiście nasz budżet urósł i rośnie z roku na rok, co nas bardzo cieszy. To pokazuje też, że klub jako organizacja funkcjonuje prawidłowo. Jesteśmy stabilni i wypłacalni, nie mamy żadnych przeterminowanych zobowiązań, wszystko płacimy na bieżąco. Sukces sportowy prędzej, czy później przychodzi. Rok temu był srebrny medal. W tej chwili trzeba zrobić wszystko, aby skorygować pewne rzeczy, które w tym roku nam nie wyszły, i powalczyć o medale w kolejnym sezonie.
W pewnym sensie potwierdzeniem tej tezy, że pieniądze nie odgrywają głównej roli - jest wypowiedź właściciela Kinga Szczecin, który przekonuje, że zdobyli mistrzostwo, mając budżet poniżej 6 milionów złotych.
- To prawda, ale prezes Król dodał jednocześnie, że nie mają prawie żadnych innych kosztów. Można więc powiedzieć, że blisko 6 mln złotych poszło na drużynę, a jeśli tak było w rzeczywistości, to nie był budżet mały i pewnie porównywalny z pierwszą czwórką ligi, która biła się o medale. Na pewno dla klubu ze Szczecina należą się słowa uznania, bez względu na to, czy ich budżet był mały, czy duży. Zdobyli mistrzostwo Polski i chwała im za to.
Sportowo - co przyznał trener Kamiński - Śląsk w tym sezonie na pewno był w naszym zasięgu. Co oznacza, że finał po raz kolejny był w zasięgu.
- Dzisiaj mało kto pamięta, że przed rokiem w finałach ze Śląskiem rozlecieliśmy się zdrowotnie. Byliśmy w gazie w seriach ze Stalą i Anwilem, a później wypadło nam trzech graczy z pierwszej piątki na rywalizację ze Śląskiem. Tak wąska rotacja, którą przez to dysponowaliśmy - to nas "zarżnęło". Gdyby nie te kontuzje, myślę że i przed rokiem, w walce o złoto nie bylibyśmy bez szans. Zgadzam się z tym, że Śląsk rok wcześniej wyglądał lepiej. Teraz mieli swoje problemy, zawirowania, zmianę trenera w trakcie rozgrywek, zmienioną później rolę polskich zawodników. Wrocławianie zostali wicemistrzami Polski, co należy uznać za sukces.
Trzeci raz miejsce w TOP4 - to z jednej strony stabilizacja, równa, wysoka forma. Z drugiej zaś można uznać za swego rodzaju tłumaczenie niepowodzenia.
- Powtórzę więc raz jeszcze - jesteśmy rozczarowani tym sezonem. Nie chcemy się tłumaczyć. Faktem z kolei jest, że klub wszedł na pewien poziom, z którego się cieszymy - Legia jest w ścisłej czołówce. Ale zakończony sezon był poniżej naszych oczekiwań. To pokazuje, że się rozwijamy, jesteśmy ambitni, i to co nas satysfakcjonowało dwa lata temu, dziś jest uznawane przez nas za porażkę.
Ruchy transferowe przed sezonem można uznać za średnio udane, co potwierdzają późniejsze korekty w składzie. Jak ograniczyć ryzyko błędu na etapie przedsezonowym?
- Dokonaliśmy już kilku korekt w obszarze funkcjonowania klubu w zakresie sportu. Aby była jasność - to nie dotyczy tylko pierwszego trenera, ale całego sztabu i paru innych rzeczy. Nie chciałbym się na razie wdawać w szczegóły, może później przyjdzie czas na podsumowania, np. po kolejnym sezonie. Wydaje się, że zdiagnozowaliśmy momenty, w których mogliśmy popełnić błędy. Nie chcemy ich więcej popełniać i zrobimy wszystko, by wyciągnąć wnioski.
Rywalizacja w europejskich pucharach w koszykówce nie wiąże się z zyskami dla klubu, jak ma to miejsce w piłce nożnej. Mimo wszystko Legia czyni starania, by nadal rywalizować w Europie.
- Od dawna powtarzamy, że jako Legia chcemy co roku grać w rozgrywkach europejskich - to rozwija klub, organizację, daje nam ogromne doświadczenie. Funkcjonujemy dzięki temu na rynku europejskiej koszykówki. Każdy klub, który chce się liczyć i rozwijać, powinien grać w europejskich pucharach i dążyć do tego co roku.
W jednym z wywiadów wspominałeś o możliwości gry w EuroCupie. Czy to nie zbyt obciążające rozgrywki dla drużyny, w dodatku wiążące się z wynajmowaniem Torwaru kilkanaście razy w sezonie. Z kolei odpowiednie wyniki osiągnąć nie jest łatwo, co pokazały ostatnie dwa lata występów Śląska.
- EuroCup to rozgrywki, które przyciągają uwagę i chęć grania lepszych zawodników, którzy chcą się pokazać w Europie. To minimum 18 meczów więcej w sezonie - to na pewno bardzo dużo, wliczając organizację tych spotkań, podróże, a także dużo mniej treningów. Wówczas częściej funkcjonuje się od meczu do meczu. Jeżeli chcemy się rozwijać, to musimy być gotowi w pewnym momencie na ten rodzaj rozgrywek. Dzisiaj mimo zaproszenia, nie zdecydowaliśmy się złożyć aplikacji do EuroCupu. Niewykluczamy, że przystąpimy do tych rozgrywek w niedalekiej przyszłości. Może już za rok. Dzisiaj wydaje mi się, że nie jesteśmy na to do końca gotowi i byłoby to dla nas zbyt duże ryzyko. A potrzebujemy trochę stabilizacji wewnątrz klubu, chcemy wyciągnąć wnioski po ostatnim sezonie i znów powalczyć o medal.
Czyli bardziej realny wydaje się start w jednych z rozgrywek pod egidą FIBA?
- Zdecydowanie tak - celujemy w to, by grać w rozgrywkach Fibowskich. Zobaczymy co z tego wyjdzie, bo ostateczne decyzje jeszcze nie zapadły. Co roku są nieco inne zasady wyboru drużyn, nie do końca jeszcze wiemy, czego się spodziewać, jeśli chodzi o miejsca dla polskich drużyn. Uważam, że im więcej polskich klubów będzie grało w europejskich pucharach, tym lepiej dla polskiej koszykówki.
A jak ocenia prezes ostatnie dwa sezony Legii w europucharach - czyli najpierw ćwierćfinał FIBA Europe Cup, i później występ w BCL zakończony na pierwszym etapie rozgrywek. Wydaje się, że choć w BCL oczywiście poziom jest wyraźnie wyższy, to jednak wyjście z pierwszej grupy jest jak najbardziej możliwe, szczególnie grając tak jak w drugiej części sezonu.
- Powiedziałbym, że BCL to na pewno rozgrywki na wysokim poziomie. Super, że mogliśmy w nich powalczyć. Nawet mimo faktu, że wygraliśmy tylko jeden mecz, zdobyliśmy cenne doświadczenie, które zaprocentuje. Wszyscy w klubie - w tym zawodnicy i sztab zrozumieliśmy, że awans do kolejnego etapu BCL jest jak najbardziej możliwy. W Lidze Mistrzów dwa mecze przegraliśmy minimalnie, jeden po dogrywce. Na pewno nie byliśmy chłopcami do bicia, w każdym meczu walczyliśmy. Może w niektórych momentach zabrakło nam doświadczenia, trochę prześladowały nas kontuzje. Wydaje mi się, że w nieco innym momencie sezonu, moglibyśmy powalczyć o wyjście z grupy. To doświadczenie na pewno będzie procentować.
Legia nie chce przepłacać Polaków, ale obecnie ma ich deficyt. Nie obawiacie się, że szczególnie po odejściu Grześka Kamińskiego, przez późne rozmowy z polskimi graczami na kolejny sezon (tj. po zakończeniu rozgrywek), można skończyć z ręką w nocniku?
- Na pewno jest deficyt polskich graczy, szczególnie takich, którzy dadzą poziom gry wystarczający do walki o medale. Takich graczy jest na pewno coraz mniej. Często ceny dyktowane przez zawodników są lekko zawyżone, ale my nie panikujemy. Prowadzimy rozmowy i wygląda to jak na razie dość obiecująco. Prawdopodobnie przed publikacją tego wywiadu, będziemy mieli podpisany kolejny kontrakt. Na tę chwilę mamy trzech Polaków w składzie - Darka Wykę, Grześka Kulkę i "Benka" Didier-Urbaniaka. Podpisanie czwartego Polaka da nam trochę swobody i pewności siebie w czekaniu na kolejne ruchy. By nie trzeba było brać udziału w wyścigu - kto pierwszy ten lepszy.
Zmiana w sztabie szkoleniowym wymuszona została decyzją Marka Zapałowskiego. Czy na zastąpienie Marka, Markiem Popiołkiem było wcześniej zaplanowane?
- Marek Zapałowski dość jasno powiedział po zeszłym sezonie, że chciałby podpisać taką umowę, która da mu możliwość "wyjścia" po roku, bo jego marzeniem jest praca zagranicą. Ma teraz taki moment w życiu, że chce postawić wszystko na jedną kartę i spróbować. W trakcie sezonu przyszedł do nas i oznajmił, że właśnie po sezonie to będzie ten moment, kiedy będzie chciał odejść. Byliśmy na to mentalnie gotowi, rozumiemy decyzję Marka i bardzo mu kibicujemy. Był z nami wiele lat, żałujemy oczywiście, że odchodzi, ale postawienie przez niego sprawy w ten sposób, dało nam czas na spokojne zastanowienie się, kim go zastąpić. Wydaje się, że wybór Marka Popiołka będzie dużym wzmocnieniem dla sztabu - wybór padł na bardzo dobrego szkoleniowca, który jest świetnym asystentem, ma doświadczenie ekstraklasowe, w dodatku jest z Warszawy, co też uławia wiele kwestii, ponadto zna się z pracy z Wojtkiem.
Trener Kamiński ma jeszcze rok kontraktu. Czy można powiedzieć, że w nadchodzącym sezonie walczyć będzie nie tylko o dobry wynik drużyny, ale i nowy kontrakt z klubem?
- Nie można rozpatrywać tego w tych kategoriach. Trener jest bardzo ambitnym człowiekiem, tak samo jak ja i naszym wspólnym celem jest ponowne zdobycie medalu, najlepiej złotego. Na ocenę kolejnego roku pracy trenera, przyjdzie jeszcze pora. Na wszystko można różnie patrzeć - możemy mieć dwa razy więcej pieniędzy niż wszyscy i nie awansować do play-offów, i wówczas ocena będzie krytyczna. Może się natomiast okazać, że z mniejszym budżetem od pozostałych, sprawimy niespodziankę. Nie chcę mówić, że dla trenera najbliższy sezon to gra o nowy kontrakt. To po prostu gra z Legią o kolejny sukces.
Legia zarobiła w tym sezonie najwięcej w swojej historii ze sprzedaży biletów, ale cały czas pod tym względem gonimy Śląsk, czy Anwil. Większość drużyn PLK dysponuje większymi halami, w których jest nieco inny komfort przyjmowania kibiców, sponsorów, czy gości specjalnych.
- Na pewno cieszymy się, że mamy realny wzrost przychodu z biletów. Ten zauważamy rok do roku i z tego się cieszymy. Oczywiście cały czas widzimy przestrzeń do dalszych wzrostów i będziemy do tego dążyć. Przed kolejnym sezonem będziemy poprawiać w hali na Bemowie zaplecze dla pierwszej drużyny, robić odnowę biologiczną z prawdziwego zdarzenia. Wielkie podziękowania dla władz miasta, w tym szczególnie dla pani Prezydent Kaznowskiej, że pomagają w tym zakresie. Przy okazji podniesiemy poziom obsługi naszych gości VIP i sponsorów, bo dziś to wygląda infrastrukturalnie na bardzo słabym poziomie. Staramy się, by z hali na Bemowie wycisnąć jak najwięcej i spokojnie dotrwać do oddania nowej hali do użytku. Wtedy będziemy mogli porównywać przychody z biletów między Śląskiem, Anwilem, czy innymi klubami, które mają większe hale niż my dzisiaj.
Zmiany zajdą również w naszej Akademii, która w ostatnim sezonie znalazła się w turniejach finałowych dwóch najstarszych kategoriach młodzieżowych. Można już zdradzić co nieco nt. planowanych zmian, które nastąpią przed nowym sezonem?
- Trochę ograniczymy rolę Maćka Jamrozika, który był w ostatnim sezonie koordynatorem Akademii, a wynika to z tego, że zbyt wiele ma obowiązków w pierwszej drużynie. Będzie nowa osoba, która będzie się tym zajmowała i w tej sprawie od pewnego czasu trwają rozmowy. Możemy też powiedzieć, że Tomek Wakulski będzie trenerem II-ligowych rezerw i drużyny U-19, a trenerem U-17 Maciek Jankowski.
Legia była pierwszym klubem, który poważnie pomyślał o drużynie 3x3. Wygraną w pierwszej edycji Ligi Lotto 3x3 można uznać za nagrodę za najpoważniejsze podejście do tematu?
- Tak mi się wydaje, że fakt, że zaczęliśmy jako pierwsi i wystąpiliśmy ze zgranym zespołem, nie zaś dobranym naprędce, co skutkowało pierwszym, historycznym zwycięstwem. Widać, że dziś część klubów poszła tą drogą i fajnie, że traktują to bardzo poważnie. Powtórzyć ten sukces będzie bardzo trudno, ale na pewno będziemy walczyć, by znów być najlepsi w Polsce w koszykówce 3x3.
Legia jest też jednym z nielicznych klubów, które nie angażują do koszykówki 3x3, swoich graczy 5x5. Jak również do pierwszej drużyny w PLK nie zatrudnia zawodników występujących w rozgrywkach 3x3, bo to skutkować może ich niedostępnością w trakcie sezonu ligowego.
- Zdecydowanie staramy się to rozdzielać i uważam, że jeśli chcemy być profesjonalnym klubem, to właśnie tak powinno wyglądać podejście do obu tych dyscyplin. Chcemy, by zawodnicy 3x3 skupili się tylko na tej formule, a gracze 5x5 na swojej odmianie koszykówki.
Wracając do pierwszej drużyny - o ile transfery przed sezonem nie były w pełni udane, znacznie lepiej wyglądały ruchy transferowe w trakcie rozgrywek. Podobnie było zresztą rok wcześniej. Czuliście, że bez roszad w składzie, w tym sezonie ciężko będzie cokolwiek ugrać?
- Na pewno czuliśmy, że zmiany są potrzebne. Wszystko dobrze się złożyło, bo Ray McCallum został wykupiony za 50 tysięcy dolarów - to super pieniądze jak na zawodnika z polskiej ligi. Mogliśmy te pieniądze przeznaczyć na kolejnego gracza, który dał nam bardzo dobrą końcówkę sezonu zasadniczego i spisywał się bardzo dobrze w pierwszej rundzie play-off. Korekty były konieczne. Przed sezonem nasze ruchy kadrowe sprawiały, że ludzie ze świata koszykówki, w tym bukmacherzy, oceniali, że jesteśmy głównym kandydatem do mistrzostwa Polski. Jak się później okazało, ich przewidywania, a przede wszystkim nasze oczekiwania nie sprawdziły się. W trakcie sezonu wyszło, że ten zespół wymaga korekt i ich dokonaliśmy. Nie chcę gdybać, co by było, gdybyśmy tego nie zrobili. Zrobiliśmy, zajęliśmy czwarte miejsce. Tylko czwarte albo aż czwarte? Trzeba teraz wyciągnąć wnioski i nastawić się pozytywnie do kolejnego sezonu.
Czy są szanse na zatrzymanie któregoś z obcokrajowców? Czy w ogóle jest zainteresowanie ze strony klubu, by któregoś z graczy zatrzymać na kolejny sezon?
- Jedynym obcokrajowcem, z którym rozmawialiśmy konkretnie o pozostaniu jest Aric Holman. On jest teraz w trakcie zmiany agenta, ponadto musi się poddać zabiegowi medycznemu, który jest związany z jego kostką. Na pewno do tego tematu jeszcze wrócimy, zobaczymy jak się będzie rozwijać sytuacja.
Godziny wielu domowych meczów w zakończonym sezonie, były dla mieszkańców Warszawy więcej niż trudne. Mecze w środku tygodnia o 17:30 mają na pewno negatywny wpływ na frekwencję, bo w takim mieście jak Warszawa naprawdę trudno dojechać o tej porze na Bemowo. Będziecie rozmawiali w tej sprawie może z nowym prezesem ligi - Łukaszem Koszarkiem, aby ta podchodziła do dobierania godzin meczów z większym wyczuciem?
- Nikomu nie jest na rękę, gdy na hali jest mało ludzi, bo słabo to wygląda w telewizji, zaś klub ma mniejszy przychód z biletów i takie widowisko jest zwyczajnie gorsze. Duże miasta jak Warszawa, Wrocław, czy Szczecin, powinny może nie tyle być uprzywilejowane, ale w ich przypadku powinno być brany pod uwagę fakt, że dużo trudniej jest dojechać na drugi koniec miasta w godzinach szczytu niż np. w mniejszym ośrodku miejskim, gdzie nie robi to większej różnicy. Liczę na zdroworozsądkowe podejście nowego prezesa ligi i telewizji Polsat.
Jak oceni prezes współpracę z taką postacią jaką niewątpliwie jest Łukasz Koszarek - można powiedzieć ikona polskiej koszykówki. Pewnie jeszcze parę lat temu, zatrudnienie w Legii postaci tego formatu, wydawało się niemożliwe.
- To kolejny przykład na to, jak zmieniliśmy się jako klub - że taka postać jak Łukasz Koszarek przyszedł do nas, zagrał z nami dwa sezony, zdobył z nami swój kolejny medal, a nasz pierwszy po 53. latach. Łukasz jest świetnym gościem pod każdym względem - nie tylko jako zawodnik, ale również jako człowiek, z ogromnym koszykarskim doświadczeniem. Nawet teraz często dzwonię do niego i pytam o różne rzeczy, o jego zdanie na pewne kwestie. Wydaje mi się, że Łukasz bardzo pomógł Legii przez te dwa lata.
Jaki cel stawiacie sobie na kolejny sezon? Przed Legią prawdopodobnie kolejny sezon z występami w Europie, ale także Puchar Polski, w którym do tej pory ani razu nie udało się przejść pierwszej rundy i liga, w której kibice na pewno chcieliby widzieć Legię na podium...
- Naszym celem, niezmiennie, jest by znów być w czwórce i bić się o medale. Bez względu na wysokość budżetu, taki cel sportowy sobie stawiamy. Co do Pucharu Polski to faktycznie nie mamy do niego szczęścia. To jest turniej, gdzie nie gra się łatwo, bo przyjeżdża osiem najlepszych drużyn i każdy chce wygrać trofeum. Często w tych turniejach decyduje dyspozycja dnia. Jest też klątwa Pucharu Polski, bo ten kto go zdobywa, nie zdobywa później mistrzostwa Polski. To potwierdziło się również w tym sezonie. Oczywiście nie zamierzamy kalkulować i jeśli tylko zakwalifikujemy się do turnieju finałowego Pucharu Polski, to pojedziemy z nadzieją, żeby go wygrać.
Rozmawiał Marcin Bodziachowski
Tabela EBL | ||||||
---|---|---|---|---|---|---|
Drużyna | Mecze | Punkty | ||||
1. | Trefl Sopot | 0 | 0 | |||
2. | Legia Warszawa | 0 | 0 | |||
3. | Anwil Włocławek | 0 | 0 | |||
4. | King Szczecin | 0 | 0 | |||
5. | Arged BM Stal Ostrów Wlkp. | 0 | 0 | |||
6. | Polski Cukier Start Lublin | 0 | 0 | |||
pełna tabela |