Autor: Przemysław Iwańczyk fot. Mateusz Kostrzewa
2015-09-03 14:00:00
"Nie ma powodów, żeby klub koszykarski z Warszawy nie był w przyszłości na poziomie innych klubów europejskich z dużych stolic czy miast. Nie ma powodów, żebyśmy mieli jakiekolwiek kompleksy, czy abyśmy czegokolwiek się wstydzili, uważali, że to jest nie do osiągnięcia. To jest do osiągnięcia! Na pewno zamierzamy to zrobić i mam nadzieję, że nam się to uda. Jeśli się nie uda, będę szukał, gdzie popełniliśmy błąd, a nie usprawiedliwiał się, że to było niemożliwe". Zachęcamy do lektury wywiadu z Dariuszem Mioduskim - współwłaścicielem Legii Warszawa S.A.
Zadam Ci pytanie, które pada zawsze - "czy to prawda, że grał Pan z Barackiem Obamą w koszykówkę?"
Dariusz Mioduski: Rzeczywiście, jak mówimy o koszykówce, to miała miejsce taka historia, która, jak zawsze powtarzam, była kompletnym dziełem przypadku - akurat byliśmy w tym samym czasie na tej samej uczelni i obaj lubiliśmy grać w koszykówkę. Także pozostali studenci często po zajęciach chodzili do tego samego, bardzo starego "gym'u", czyli sali gimnastycznej i tam dzielili się na zespoły. Nie byłem jakoś zbytnio zaprzyjaźniony z Obamą, bo on nie był na moim roku, tylko o rok wyżej, ale pamiętam go z tamtych lat. Inna sprawa, że wątpię, aby i on mnie pamiętał. Ja pamiętam go także dlatego, że był bardzo dobrym koszykarzem . Całe szczęście, nie graliśmy 1 na 1, bo pewnie by mnie zmiótł z boiska. Był naprawdę dobry - wsady, efektowne zagrania, szybkość i tak dalej. Już wtedy był człowiekiem, który nie tylko dobrze grał w koszykówkę, ale był też uważany za najlepszego studenta na swoim roku. Było widać, że to wybitna postać. Po latach, gdy został prezydentem Stanów Zjednoczonych, przypomniały mi się tamte czasy i fajnie było trochę powspominać.
Słyszałem o takim konkursie - nie wiem, czy on jest związany ściśle tylko z jedną uczelnią, mianowicie studenci rzucają z połowy boiska do kosza i jeśli któryś z nich trafi, zostaje zwolniony z czesnego przez pół roku. To jest domena każdej uczelni? Jak było w Twoim przypadku?
- To na pewno nie jest regułą na każdym uniwersytecie. Koszykówka jest faktycznie, oprócz futbolu amerykańskiego, takim uczelnianym sportem numer 1, jeżeli chodzi o atrakcyjność i zaangażowanie kibiców. Nie dziwię się więc, że takie rzeczy się dzieją, ale na pewno to nie na każdej uczelni.
Kto był pomysłodawcą idei klubu wielosekcyjnego? Czy to wyszło z burzy mózgów Waszej trójki? Czy to może autorski pomysł Dariusza Mioduskiego, Bogusława Leśnodorskiego lub Maciej Wandzla?
- Szczerze mówiąc nie potrafię dziś wskazać jednego pomysłodawcy. To zrodziło się w naturalny sposób. Legia ma oczywiście tradycje bycia wielkim klubem, nie tylko piłkarskim, ale wielosekcyjnym. Niektóre z tych sekcji już istniały, „raczkowały”. Ludzie zgłaszali się z pomocą i zdaliśmy sobie sprawę, że Legia to nie jest tylko piłka nożna. Tu chodzi o głębsze kwestie - o wartości, zachowania, tradycję, przywiązanie, dumę z historii. To jest dla wielu osób tak samo ważne jak emocje piłkarskie. W efekcie zrodził się pomysł, że powinniśmy spróbować nie koncentrować się jedynie na piłce, ale wrócić do klubowych tradycji i oprzeć przyszłą, Wielką Legię, również o inne sekcje.
Czyli tak jak Barcelona ma "coś więcej niż klub", to Legia ma coś więcej niż piłka?
- To jest hasło Barcelony, ale do nas też bardzo dobrze pasuje. To coś więcej niż klub. To nie tylko kwestia sportu... Przez ostatnie półtora roku, a w szczególności przez ostatnie miesiące, coraz mocniej pracujemy nad rozwinięciem tej koncepcji - by oprzeć naszą przyszłość właśnie o legijną przeszłość, tradycje i wartości, które kiedyś przyświecały Legii i mają jej przyświecać przez kolejnych sto lat.
Jak ocenisz działalność koszykarskiej Legii w minionym sezonie - sportowo i nie tylko.
- Mam wrażenie, że w pewnym sensie był to przełomowy sezon. Ten projekt rozwija się od prawie 5 lat, ale tak naprawdę, jeśli chodzi o przyspieszenie i istotną zmianę w podejściu, koszykarska Legia jest projektem prawdziwym. Opartym o zdrowe fundamenty, o podobne wartości, które przyświecają nam przy budowaniu Legii piłkarskiej. Według mnie, to był bardzo dobry rok, nawet przekroczyliśmy oczekiwania, jeśli chodzi o sukces sportowy, bo byliśmy blisko awansu. Wiążemy spore nadzieje z tym projektem w najbliższym sezonie.
Cechą sportu jest cierpliwość. Czy dobrze stało się, że macie jeszcze czas, by umocnić kwestie organizacyjne i w dopiętych strukturach próbować osiągnąć sportowy wynik, czy może lepiej było chwytać każdą szansę i próbować awansować za wszelką cenę?
- Ja jestem przekonany, że dobrze się stało. Awans w tym sezonie byłby zbyt szybki i moglibyśmy wzbudzić oczekiwania, którym później nie bylibyśmy w stanie sprostać. W koszykówce, podobnie jak w piłce, potrzebna jest cierpliwość i patrzenie długoterminowe. Chcielibyśmy, żeby najbliższy rok był tym przełomowym, kiedy moglibyśmy awansować do Ekstraklasy. Przed nami 100-lecie Klubu i wszyscy czujemy, że fajnie byłoby uczcić to właśnie w taki sposób. Z punktu widzenia czysto racjonalnego, wszystkie osoby, które pracują przy tym projekcie, wiedzą, ile jest pracy do wykonania. Przed nami wiele podstawowych kwestii, których nie mamy rozwiązanych - zaczynając od finansów, przez to gdzie gramy, kwestie organizacyjne. To naprawdę mnóstwo problemów, z którymi trzeba sobie radzić. Wydaje mi się, że bardziej cierpliwe podejście i budowanie krok po kroku, długoterminowo, pozwoli nam osiągnąć sukces, o którym marzymy.
Czy najtrudniejszym etapem budowy koszykarskiej drużyny, zwłaszcza w I lidze, nie jest zebranie zbilansowanego składu, zwłaszcza przy ograniczeniach dotyczących obcokrajowców. Czy to nie najważniejszy element, który później pchnie za sobą wszystkie inne?
- Trudno mi powiedzieć, czy to najważniejszy element, bo kwestie boiskowe to jedna rzecz i jeżeli udaje nam się ściągnąć doświadczonych zawodników, którzy grali z sukcesami na poziomie Ekstraklasy i I ligi, to wydaje mi się, że ten element zgrania powinien przyjść w miarę szybko. Oczywiście, to nie kwestia tygodni, bardziej miesięcy, ale zakładając, że nie będzie poważniejszych kontuzji, to powinno być w porządku. Ważniejszymi kwestiami jest to, czego nie widać na boisku. Mam na myśli rzeczy związane z całą organizacją tego przedsięwzięcia. Z zapewnieniem stabilności finansowej i organizacyjnej, która pozwala tym osobom, które mają pokazać się na boisku, zapewnić spokój w głowie i możliwość koncentracji tyko na jak najlepszej grze, realizacji założeń taktycznych. Sam jestem ciekawy, jak będziemy wyglądali w najbliższym sezonie. Ściągnęliśmy kilku ciekawych zawodników, choć przyznaję, że nie jestem tak blisko tematu, by znać ich dobre strony. Sam się cały czas uczę, czytam, ale wydaje mi się, że to jest skład, który powinien pozwolić nam na walkę o najwyższe cele.
Sekcja koszykarska nie ma prawa czuć się zaledwie namiastką Legii, ale naprawdę jest jej ważną częścią - choćby patrząc na to jak jest traktowana przez kibiców, frekwencję na meczach na Torwarze.
- Atmosfera na trybunach podczas meczów koszykarskiej Legii jest fantastyczna! Może nieco inna niż na naszym stadionie, bo to przecież nie stadion piłkarski, ale równie żywiołowa. Widać wsparcie kibiców i to nas niesamowicie cieszy. Boli nas jednak sytuacja infrastrukturalna.
Brak hali z prawdziwego zdarzenia, to policzek dla całej Warszawy. To dotyczy tak samo koszykówki, jak i innych sportów halowych.
- Po spędzeniu tylu lat poza Polską, szczególnie w Stanach, nie jestem tego w stanie zrozumieć. To niezrozumiałe, dlaczego w Warszawie, wielkim europejskim mieście, brakuje hali widowiskowej na kilkanaście tysięcy ludzi, gdzie mogą grać drużyny sportowe, odbywać się koncerty itd. Wydaje mi się, że to bierze się z braku doświadczenia w tym zakresie osób, które mają w tym temacie coś do powiedzenia. Czuję, że powoli zmienia się świadomość, również poprzez naszą pracę, liczne spotkania i edukację. Odczuwam większe otwarcie umysłów po stronie urzędów - zrozumienie, że infrastruktura jest ważna dla miasta. Potrzebna jest świadomość, że hala sportowa w takim mieście jak Warszawa jest absolutnie konieczna. Ona nie będzie konkurować z innymi halami w Polsce - to, że zostanie postawiona w Warszawie, pomoże innym obiektom w kraju, bo jeśli tu będą grały drużyny na poziomie, to w innych miastach będzie przychodziło więcej ludzi. Po drugie, jest to genialny sposób na promocję Warszawy. To samo dotyczy stadionów i boisk treningowych. To także ogromna wartość społeczna, z punktu widzenia dzieci, które muszą mieć miejsce, gdzie będą mogły uprawiać sporty halowe. Taka inwestycja powinna być kluczowa w budżecie każdego dużego miasta, a w szczególności Warszawy.
Czy to jest priorytet we współpracy Legia - miasto? Czy spodziewacie się zaangażowania Ratusza także w innych kwestiach, biorąc pod uwagę także tradycje klubu, który obchodzi setny jubileusz?
- Setny jubileusz jest wykorzystywany do tego, aby rozmowy z miastem weszły na taki poziom, który jest ważny dla każdej ze stron. Legia i miasto muszą zacząć współpracować bardzo blisko, z obopólną korzyścią To dotyczy naszej infrastruktury, również jeśli chodzi o boiska piłkarskie i tutaj jest progres. Prowadzone są rozmowy i jest szansa na to, że już w przyszłym roku, właśnie na stulecie, uda się dopiąć projekt budowy przynajmniej dwóch dodatkowych boisk, które znajdą się przy naszym stadionie. Chodzi o wykorzystanie terenu, który od lat leży nieużyteczny. Mam nadzieję, że jeśli chodzi o kwestie koszykarskie, również uda się nam pójść naprzód z rozmowami dotyczącymi koncepcji koszykówki i sportów halowych w Warszawie. Obecnie, trwa ostatni etap remontu hali na Bemowie, ale jest też kwestia Torwaru, choć na razie nie dotyczy ona bezpośrednio miasta, ale COS. Wsparcie miasta jest mimo wszystko bardzo ważne. Aby osiągnąć cel, który mamy założony, zbudować drużynę Ekstraklasy na wysokim poziomie, która może konkurować w europejskich pucharach i przyciągnąć ludzi na trybuny, zapewnić pewnego rodzaju zabawę, rozrywkę i emocje, o które nam chodzi, musimy mieć obiekt, na którym warszawiacy będą się dobrze czuli i będzie ich wielu.
W ostatnim czasie powstał projekt Legia Basket Schools. Jest on dedykowany dla najmłodszych i pytanie, co on ma na celu. Czy to jest komercyjna zabawa, czy może zabawa, która ma się przerodzić w coś naprawdę poważnego?
- Tak samo jak w Przedszkolach Piłkarskich Legii, projekt jest złożony. Z jednej strony to projekt, który ma zaktywizować dzieci w wieku przedszkolnym i pierwszych klasach szkoły podstawowej, aby zaczęły uprawiać sport. Co za tym idzie, to oczywiście budowanie pewnej bazy kibicowskiej, lojalności ludzi, bo wiadomo, że jak się założy koszulkę Legii w młodym wieku, czy to kopiąc piłkę, czy grając w hali, to nawet kilkanaście lat później, będzie się pamiętało, że grało się w Legii. To przekłada się na emocjonalny związek z klubem. To także projekt scoutingowy i rozwojowy dla dzieci, aby na tej bazie móc zacząć budować przyszłość naszej polskiej piłki, koszykówki i każdego innego sportu. To jest projekt, gdzie poprzez aktywizację dzieci, mamy nadzieję, że za 10, czy 15 lat, niektóre z nich nadal będą grały na najwyższym poziomie, nie tylko w Polsce, ale również na świecie.
Rozumiem, że te dzieciaki w tej chwili nie podlegają żadnej selekcji? Bez względu na wzrost, stopień sprawności, one po prostu mogą się bawić?
- Tak, bo to są dzieci w wieku od 3 do 9. Tutaj w koszykówce nie ma takiej możliwości, aby już w takim wieku powiedzieć, że ktoś będzie świetny, a inny nie. To nie polega na tym, żeby to była tylko gra w koszykówkę, tak samo jak w piłce - nie chodzi tylko o to, by kopać piłkę. Chodzi przede wszystkim o to, żeby zajęcia były ogólnorozwojowe, pozwalające tym dzieciom rozwinąć się sportowo, aby oderwać je od siedzenia przed komputerem, konsolą, by zaczęły się ruszać. Później, oczywiście to będzie się coraz bardziej zamieniało - ci najbardziej uzdolnieni będą mieli możliwość kontynuowania rozwoju w naszych sekcjach, czy to w szkółce koszykarskiej, czy naszej Akademii Piłkarskiej.
Jak to będzie z wyborem, przed którym staną rodzice - piłka nożna, czy koszykówka.
- Wydaje mi się, że rodzice powinni dawać wybór dzieciom. One powinny robić to, co kochają i można tylko je pchnąć w tym, czy innym kierunku, ale na końcu to dzieci będą wybierać. Wydaje mi się, że jeśli chodzi o projekt koszykarski, to tutaj mamy trochę mniejsze ograniczenia infrastrukturalne, szczególnie na poziomie przedszkoli. W przyszłości sal gimnastycznych może być więcej, poza tym jest to projekt całoroczny, niezależny od warunków pogodowych. Z punktu widzenia poruszania się, biegania i takiego rozwoju, uważam że to fenomenalna rzecz, aby rodzice zapisywali dzieci do takiej szkółki.
Od września, rusza nowa lokalizacja LBS na Białołęce, która jest taką sportową pustynią. Być może to jest krzywdzące, jak ją określiłem, ale to olbrzymia dzielnica, sypialnia, która ma mnóstwo mieszkańców, a niewiele szkółek sportowych.
- Gdzieś w tych wszystkich oczekiwaniach musimy być choć trochę cierpliwi. Problem z nasza polską koszykówką jest taki, że mamy bardzo mało gwiazd. Zainteresowanie koszykówką w Polsce jest o wiele mniejsze niż piłką nożną, siatkówką czy innymi dyscyplinami. Czyli musimy mieć w sobie trochę pokory i potraktować to jako projekt długoterminowy, gdzie gwiazdy zaczniemy kreować i wyszukiwać. Rezultaty tej pracy przyjdą dopiero za kilka, kilkanaście lat. Jeśli zaś chodzi o Białołękę, to kluczem jest współpraca na poziomie samorządu lokalnego, jak również z lokalnymi szkołami. Powinniśmy dotrzeć do szkół, wciągnąć je w to tak, by nie traktowały nas jako konkurencję, ale jako uzupełnienie, które może im się przydać. Naszym celem nie jest myślenie o tym, jak ściągnąć dzieci, ale jak budujemy i mobilizujemy naszą społeczność. Jak będzie ta społeczność zmobilizowana i "zbudowana" oraz będzie aktywna, wtedy przełoży się to na frekwencję. Istotna jest też współpraca z lokalnym samorządem w danej gminie. W Polsce cały czas pokutuje to, że na poziomie rządowym jest zbyt mała świadomość wagi sportu dla rozwoju społecznego.
Jesteś prywatnie kibicem Realu Madryt i gdzieś pewnie podglądasz to, jak funkcjonuje ten klub, albo przynajmniej te mechanizmy doskonale znasz. To też przykład, że można połączyć dwie bardzo mocne sekcje. Czy gdzieś marzy Ci się, żeby tak się stało, żeby o Legii mówiono w Europie z taką samą świadomością, jak o piłkarzach?
- To jest dokładnie nasz plan, czyli budowa Wielkiej Legii w oparciu o różne sekcje sportowe. Widzę Legię w przyszłości opartą przynajmniej na kilku sportach reprezentowanych na poziomie europejskim. Takimi naturalnymi sportami, są dla nas, oprócz piłki nożnej, koszykówka, może w przyszłości siatkówka, która jest ważną dyscypliną w Polsce, ale nie wykluczam, że to może być również rugby, czy piłka ręczna. Dlaczego nie? Do tego sporty indywidualne, jak tenis. Nie ma powodu, aby zawodnicy, którzy w przyszłości będą grać w najwyższych rozgrywkach w tenisa, nie nosili godła Legii. To coś, co sprawi, że Legia stanie się o wiele bardziej wymiarowa - nie trzeba być kibicem piłkarskim, aby kibicować Legii. Legia to nie tylko to co na boisku. Legia to społeczność, która jest w Warszawie, na Mazowszu, ale też wychodzi w Polskę i na świat. Naszym celem jest ją wzmocnić, rozbudować, a także zmobilizować.
Wiemy, ze Legia piłkarska jest już w fazie grupowej Ligi Europy, a marzeniem jest awans do Ligi Mistrzów. Czy widzisz, w przeciągu kilku lat, także Legię koszykarską w Eurolidze?
- Nie widzę powodów, aby tak się nie stało. Jako Legia, mamy pewne rzeczy, których nie mają inni. Po pierwsze jesteśmy klubem stołecznym z miasta, które ma 3 miliony mieszkańców. Oficjalnie mówi się, że warszawiaków jest mniej, ale mieszka tu około 3 milionów ludzi, w 40 milionowym kraju. Nie ma powodów, żeby klub z tego miasta nie był na poziomie innych klubów europejskich z dużych stolic czy miast europejskich. Nie ma powodów, żebyśmy mieli jakiekolwiek kompleksy, czy abyśmy czegokolwiek się wstydzili, uważali, że to jest nie do osiągnięcia. To jest do osiągnięcia! Na pewno zamierzamy to zrobić i mam nadzieję, że nam się to uda. Jeśli się nie uda, będę szukał, gdzie popełniliśmy błąd, a nie usprawiedliwiał się, że to było niemożliwe. Jeśli uda się nam w koszykówce, siatkówce, piłce ręcznej czy innych sportach, to jestem przekonany, że to przełoży się na to, co dzieje się w piłce nożnej - na większe zainteresowanie, większą grupę lojalnych kibiców.
Koszykówka była, obok piłki nożnej, pierwszym powiewem zachodniego sportu w Polsce. Na fali "Hej, hej, tu NBA", Polacy zaczynali interesować się koszykówką. Moim zdaniem koszykówka swoją szansę przespała, albo ją straciła. Co teraz należy zrobić, aby wróciła moda na kosza, szczególnie w większych ośrodkach? W latach 80-tych każdy duży klub, jak Lech, Górnik Wałbrzych czy Stal Szczecin, miały swoje silne sekcje koszykarskie, które silnie współpracowały z piłkarskimi. Co teraz zrobić, by to odbudować?
- Jak w każdym innym przypadku, trzeba usiąść z kartką papieru i nakreślić plan, który ma szansę powodzenia, który jest poparty faktami, liczbami i konkretnymi działaniami, aby go zrealizować. To zajmie wiele lat. To nie jest coś, co można zrobić z dnia na dzień. To dokładnie to, co robimy teraz w Legii – nakreślamy i realizujemy plan. Zawsze powtarzam, że jeżeli będziemy jedyną drużyną z Polski, która miałaby się rozwijać w piłce nożnej i osiągać sukcesy, to na końcu uderzymy w ścianę i nie będziemy się rozwijać tak szybko, jak byśmy mogli. Potrzebujemy konkurencji, potrzebujemy, aby poziom całej ligi rósł. Tak samo w koszykówce, potrzeba, aby na poziomie ligi byli mądrzy ludzie, którzy zrozumieją, że czasami trzeba odpuścić krótkoterminowe korzyści, by zainwestować, po to, by stworzyć warunki do tego by za ileś lat cała liga i poszczególne kluby mogły być lepsze. To strasznie trudne do zrobienia, bo jeśli ledwo się wiąże koniec z końcem, nie ma się na wypłatę, ciężko w takiej sytuacji znaleźć czas i wolną głowę, żeby myśleć, co będzie i jak to będzie za parę lat. Ale jeśli się tego nie zrobi, nigdy się tam nie dojdzie. Po prostu. Taki plan został zrobiony w siatkówce. Ale wszyscy teraz patrzą na sukcesy siatkówki z ostatnich paru lat, a ten plan zaczął być realizowany już kilkanaście lat temu.
To wszystko zaczęło się w 96-97 roku.
- Tak, dokładnie. I teraz przez ostanie lata mamy sukcesy.
Wymagało to prawie 18 lat...
- Nie wiem, czy tyle samo czasu potrzeba będzie w koszykówce. Na pewno, trzeba będzie na to poświęcić parę lat. Ośrodki koszykarskie muszą pojawiać się w dużych miastach. Nie mam nic przeciwko małym miastom, wręcz przeciwnie, czasem to jest fajne, że mniejsze miejscowości są w stanie zmobilizować się wokół takiej sekcji koszykówki, nie mając szans na to, by mieć piłkarską Ekstraklasę. Musi być jednak kilka ośrodków koszykarskich z dużych miast, które będą to dalej ciągnąć i powodować że medialność rozgrywekbędzie na innym, wyższym poziomie.
Jaką rolę w tym całym procesie może odgrywać Legia koszykarska?
- Jestem przekonany, że ta marka daje nam pewnego rodzaju handicap, który powinien przełożyć się na poprawę działań w całej lidze. Dobrze grająca Legia w Eurolidze, w przyszłości spowoduje, że więcej młodych Polaków będzie chciało przychodzić na mecze czy posyłać swoje dzieci do naszych szkółek. To się przełoży na to, że będziemy mieli talenty u nas, ale również na świecie, że nie będziemy mieli jednego Marcina Gortata, ale będziemy mieli kilku graczy w NBA, a wtedy w naturalny sposób polska koszykówka będzie na wyższym poziomie.
Jaką rolę odgrywają legendy klubu, takie jak Lucjan Brychczy, czy Robert Chabelski w tym procesie tworzenia marki i oddziaływania na społeczeństwo lokalne.
- Dla mnie to jest absolutnie kluczowa kwestia. W ogóle to mamy dużo szczęścia, że mamy takie osoby związane z Legią, które jeszcze żyją, które są aktywne, które chcą działać. Muszę przyznać, że strasznie się wzruszam, gdy widzę Lucjana Brychczego na treningach. On jest całym sercem z nami i to działa w niesamowity sposób na piłkarzy, szczególnie na dzieciaków czy innych młodych zawodników, którzy widzą te osoby, o których tak wiele słyszały. Coraz bardziej musimy wykorzystywać naszych najlepszych zawodników, nasze legendy, by znów albo działały, albo pracowały w klubie, były w jakikolwiek sposób z nim związane. To ma na celu budowanie naszej społeczności, to oni są reprezentantami tej społeczności i ich udział w tym procesie jest absolutnie kluczowy.
Jak zachęcić ludzi do oglądania koszykówki? Chcemy pokazywać sport i emocje, które od zawsze były głównym celem sportu.
- Wydaje mi się, że to jest ten cel sportu, który zawsze powinien z nami pozostać i nie możemy o nim zapomnieć. Sport jest dla ludzi przede wszystkim rozrywką. Oni przychodzą i wydają własne pieniądze, żeby zobaczyć i przeżyć coś, co będzie powodowało pozytywne emocje. Jeśli chodzi o połączenie emocji i rozrywki, to nie ma na świecie lepszej rzeczy niż sport. Musimy iść w kierunku stworzenia widowiska, które będzie po prostu atrakcyjne, nie tylko z punktu widzenia jakości koszykarskiej. Wiadomo, że na razie jesteśmy w 1. lidze i zajmie nam trochę czasu, aby podnieść poziom sportowy. Na razie musimy przede wszystkim myśleć o tym, jak ma wyglądać cały spektakl, jak mają czuć się ludzie oraz jak uatrakcyjnić im widowisko, by chcieli poświęcić swój czas, wydać pieniądze i przyjść na nasz mecz. Musimy myśleć nie tylko o kwestiach sportowych. Na przykład jak przyciągnąć dzieci, które jak wiadomo, nie są w stanie zbyt długo skoncentrować się na wydarzeniach boiskowych, one potrzebują dodatkowych atrakcji. Z punktu widzenia rozwoju, musimy iść w kierunku stworzenia show, które ma niesamowitą oprawę medialną, dobrze się kojarzy i będzie wydarzeniem emocjonalnym.
Moim zdaniem takim modelowym rozwiązaniem byłoby przyjście kibiców na mecz piłkarski, a po godzinie przerwy, gdzie mają czas na kiełbaskę i piwo, pójście na Torwar i obejrzenie meczu koszykówki. Wówczas część tłumu z Ł3 zostanie "wyłowiona", nie musieliby dodatkowo dojeżdżać na mecz koszykarzy. W zamyśle klubu jest taki pomysł, by np. łączyć bilety na mecze piłki nożnej i koszykówki?
- Dzisiaj jeszcze na ten temat nie myśleliśmy. W ogóle nie wiem, na chwilę obecną, jak często możemy korzystać z Torwaru. Wydaje mi się, że meczów w tej hali na razie będzie niewiele. Być może rzeczywiście, trzeba będzie pomyśleć o takim rozwiązaniu - "dniu z Legią", gdzie dzieje się zdecydowanie więcej. Najlepszym tego typu przykładem jest futbol amerykański, gdzie ludzie przychodzą przed meczem na dużą imprezę, a jeszcze długo po meczu coś się dzieje. Warto myśleć o tym jak iść w takim kierunku.
Kto ma większą wiedzę koszykarską - Dariusz Mioduski czy Bogusław Leśnodorski? Czy w Was zawsze jest taka przekora, że tutaj Real, tam Barcelona, w koszykówce też dwa bieguny?
- (śmiech). Nie mamy aż takiej przekory. To fajnie, że czasem się poprzekomarzamy. Kto się lepiej zna? Nie mogę powiedzieć, że znam się na koszykówce. Jestem jej wielkim kibicem, miałem to szczęście, że miałem przyjaciół, którzy byli z nią bardzo związani, jak Hakeem Olajuwon czy Clyde Drexler, którzy grali dla uniwersytetu w Houston, a ich słynna paczka nazywała się Phi Slamma Jamma. Co prawda nie zdobyli tytułu mistrza uniwersyteckiego, ale dwa razy grali w finale. Później zrobili wielkie kariery na poziomie NBA. Jestem z tego samego co oni rocznika i miałem przyjaciół, którzy z nimi grywali, a później chodziłem także na tzw. "pick cup games", w Fonde Park w Houston. Tymczasem, gdy byłem na studiach prawniczych, mój najlepszy przyjaciel został CEO i szefem Houston Rockets. Zresztą odwiedził nas w Warszawie półtora tygodnia temu z całą rodziną. Zabrałem ich na nasz mecz, później do sklepu klubowego i podarowałem wszelkiego rodzaju koszulki. Teraz Legia Warszawa będzie w Houston dobrze widoczna.
Czy to oznacza że rozszerzacie swoją działalność o Stany Zjednoczone?
- Musimy na pewno o tym pomyśleć wcale bym nie wykluczał tego, żeby mieć na przyszłość rozeznanie wśród Polaków, którzy grają w USA na poziomie uniwersyteckim - zobaczyć, czy jest możliwość na nawiązanie z nimi relacji, ew. ściągnięcia ich do nas. To mogłoby rozwiązać problem z punktu widzenia zawodników zagranicznych. Chociaż uważam, że powinniśmy mieć koszykarzy zagranicznych - może niezbyt wielu, ale 1-2, takich, od których pozostali mogliby się wiele nauczyć.
Jakie jest Twoje marzenie związane z koszykarską Legią?
- Marzenie może być tylko jedno - chciałbym, żeby Legia Warszawa nie tylko awansowała do Ekstraklasy, ale by została Mistrzem Polski i grała z sukcesami w Eurolidze. Wydaje mi się, że w przeciągu 5-10 lat jest to możliwe.
Rozmawiał Przemysław Iwańczyk
Tabela EBL | ||||||
---|---|---|---|---|---|---|
Drużyna | Mecze | Punkty | ||||
1. | Trefl Sopot | 0 | 0 | |||
2. | Legia Warszawa | 0 | 0 | |||
3. | Anwil Włocławek | 0 | 0 | |||
4. | King Szczecin | 0 | 0 | |||
5. | Arged BM Stal Ostrów Wlkp. | 0 | 0 | |||
6. | Polski Cukier Start Lublin | 0 | 0 | |||
pełna tabela |