Autor: Marcin Bodziachowski fot. Marcin Bodziachowski 2016-02-18 09:02:00
"Jeżeli będziemy walczyć tak jak przez półtorej kwarty w końcówce to będzie dobrze. Mieliśmy coś, jakiś zaczątek zespołu, który chcemy widzieć. Mam nadzieję, że to będzie szło w dobrą stronę" - powiedział po meczu z GTK Gliwice Piotr Bakun.
Po tak okazałej wygranej z Notecią, chyba mało kto spodziewał się z GTK, ostatnią drużyną ligi, tak trudnej przeprawy. Piotr Bakun: Trochę się tego spodziewałem, bo GTK to dobry zespół, z dobrym zestawem ludzkim, z bardzo dobrym trenerem, który ma pomysł na grę. Widać było, że ta drużyna podnosi się i gra coraz lepiej z dnia na dzień. Początek meczu ułożył się tak, że mocno zaatakowaliśmy w obronie i to zadziałało. Zespół z Gliwic otrząsnął się z tego, poleciało kilka otwartych trójek, które wpadły. Walczyliśmy do końca i jak było widać, wyciągnęliśmy jakoś ten mecz.
Awaria zegarów jakby gorzej na Was podziałała, bo w ciągu dogrywanych 3,5 minuty drugiej kwarty mieliście bilans -10. - Nie mówmy o tym, że przez awarię zegara nagle zaczęliśmy przegrywać. Zawodnicy zdekoncentrowali się, a oprócz koncentracji wydaje mi się, że zespół stracił odrobinę woli walki. Rywale wykorzystali to, odskoczyli na kilka punktów. Musieliśmy pozbierać się i podnieść. Udało się.
Trudniej się gra, gdy nie widać wyniku, kto ile ma przewinień, czy ile czasu pozostało do końca akcji lub kwarty. - Jasne, że trudniej, ale tak samo trudno było dla Gliwic. Oni sobie z tym poradzili, jeśli to jest powód, to my sobie z tym nie poradziliśmy. Nie chce mi się wierzyć... tu są dwa kosze, jedna piłka, boisko i trzeba grać w basket, trzeba się bić, pokazać wolę walki, ogromne cohones. Nie było tego przez prawie cały mecz, czego nie można powiedzieć o ostatniej kwarcie. Wtedy zespół wyglądał, tak jakbym sobie tego życzył - walczył, miał pomysł na atak, pomysł na ich obronę i dobre wejścia zawodników z ławki. Duże ukłony dla Grześka Malewskiego, bo dużo wniósł do gry. Mieliśmy coś, jakiś zaczątek zespołu, który chcemy widzieć. Mam nadzieję, że to będzie szło w dobrą stronę.
Na pewno trzeba poprawić obronę, bo straciliście ich zdecydowanie za dużo. - Prawie 80 straconych punktów u siebie, na swoich koszach, to jest katastrofa. Nie pamiętam, kiedy ostatnio straciliśmy tu tak dużo punktów. Obrona bierze się z charakteru. Jeżeli zrobimy taki "fight" jak przez półtorej ostatniej kwarty, to będzie dobrze. Potrzeba nam trochę więcej czasu. Co prawda mamy mało czasu na trenowanie, ale wierzę, że to zrobimy.
W czwartek wieczorem macie w planach trening, czy będziecie oglądali mecz Rosy w Pucharze Polski? - Oglądamy mecz, odpoczywamy. Zawodnicy dostali dosyć dużą dawkę treningową w ostatnim okresie, są zmęczeni. Odpoczniemy i na świeżości podejdziemy do meczów z Rosą.
Od wyników Rosy w Pucharze Polski, szczególnie od wyniku czwartkowego meczu z Toruniem, zależeć będzie skład tej drużyny na sobotni mecz z Legią. - Bardzo bym chciał, żeby Rosa przyjechała w jak najmocniejszym składzie. To jest dla nas sprawdzian ile możemy być warci. Jeśli zespół z Radomia przyjedzie w optymalnym składzie, my podejdziemy do meczu odpowiednio przygotowani i nastawieni, to będzie jakaś weryfikacja na dalsze gry. Życzyłbym sobie, żeby Rosa przyjechała w jak najmocniejszym składzie.
Mateusz Bierwagen wrócił na parkiet po jednym meczu odpoczynku, ale nie szło mu najlepiej - zaraz po wejściu popełnił dwa faule, jakaś strata... - Chcieliśmy dać Mateuszowi pograć. Wyszedł na boisko, ale źle wszedł w mecz, popełniał faule, przez co dostaliśmy łatwe punkty. Przy wyniku na styku, trudno jest na siłę kogoś "otwierać" kosztem końcowego rezultatu. Mam nadzieję, że Mateusz jest na tyle rozsądnym chłopakiem, że wie iż przyjdzie jego czas, może już w sobotę.
Bartek Ornoch w czwartek zagra w rezerwach? - Bartek będzie grał w rezerwach, to dla niego dużo zrobi. Mam wrażenie, że jeszcze nie jest do końca gotowy, jest trochę "ciężki", potrzebuje jeszcze trochę czasu. Jak będzie gotowy, będzie walczył o miejsce w zespole, obserwujemy go i będziemy dawali mu grać.