Autor: Marcin Bodziachowski fot. Piotr Koperski, Jarosław Wodecki, Marcin Bodziachowski
2016-06-09 10:50:00
Z trenerem Legii, Piotrem Bakunem rozmawiamy o zakończonym sezonie 2015/16, zmianach kadrowych, a także przygotowaniach do nowych rozgrywek. Polecamy obszerny wywiad ze szkoleniowcem naszego klubu.
To prawa, że miał trener plany na najbliższe tygodnie po sezonie 2015/16 i nie były one związane z koszykówką?
PIOTR BAKUN: Miałem plan wyjechać do brata do Anglii. Byłem tam przez chwilę, właściwie poleciałem tam i z powrotem, by pomóc mu z pewnymi rzeczami. Chyba trochę nie przemyślałem tematu, bo przecież trzeba było kompletować zespół na nowy sezon. Szybko zmieniłem swoje plany, jestem w Warszawie i działamy z dopięciem kadry zawodniczej na przyszły sezon do końca.
Nie da się jednak ukryć, że sytuacja trenera w ostatnich tygodniach była bardzo dynamiczna. Prezes Jankowski powiedział, że miniony sezon to dla trenera rollercoaster, w nawiązaniu do zwrotów akcji, jakie miały miejsce. Jak trener poczuł się po informacji, że zespół obejmie Michał Spychała - przypomnijmy, po bardzo dobrym sezonie w wykonaniu Legii, zakończonym 2:3 w półfinale ze Stalą Ostrów. Domyślam się, że to musiało boleć.
- Nic nie dzieje się bez przyczyny. Mnie to osobiście wiele nauczyło, na pewno nauczyło pokory. Bardzo przyhamowało moje ego. W sytuacji, w której miałem świadomość, że cel, który został przede mną postawiony, został osiągnięty, zostałem odsunięty. W pierwszej chwili chciałem zrezygnować z dalszej pracy z Legią. Po przemyśleniu wszystkiego uznałem, że chcę tu być dalej, choć nie była to łatwa decyzja. Zostałem i nie ukrywam, że zrobiłem to w dużej mierze dlatego, że wiedziałem, że trenerem drużyny będzie Michał Spychała. Gdyby był to ktoś inny, nie wiem, czy bym się na to zgodził. W trakcie sezonu nastąpiła zmiana trenera, podziękowano Michałowi, ja zostałem pierwszym...
Gdy doszło do tej zmiany, dwa dni po meczu w Łańcucie - długo trener zastanawiał się nad propozycją objęcia drużyny?
- Miałem trochę wątpliwości, bo zespół był w trudnej sytuacji, ale lubię wyzwania. I chyba tak summa summarum - spisaliśmy się. Mimo, że niedosyt pozostał, chyba jednak można miniony sezon zapisać na plus dla nas.
W związku z roszadami na stanowisku trenera Legii nie popsuły się relacje z Michałem Spychałą? Od momentu zwolnienia, "Spychacz" ani razu nie przyszedł na nasz mecz, w tym na spotkania finałowe.
- Jak dowiedziałem się, że Michał będzie pierwszym trenerem, to chociaż bolało, że nie będę head coachem, chciałem tu zostać głównie ze względu na to, że byliśmy dobrymi kumplami. Mam nadzieję, że nadal jesteśmy. Pracowaliśmy ze sobą już niejednokrotnie w przeszłości i wydaje mi się, że to dobrze wyglądało. Nie wiem dlaczego Michał nie przychodził na nasze mecze, to już jego sprawa i trudno mi na ten temat odpowiedzieć. Jesteśmy wolnymi ludźmi i każdy robi to, co uważa.
Skupiając się na samych finałach - czego zabrakło Legii do awansu?
- Dziś, już na chłodno, wydaje mi się, że zabrakło nam jednego z dwóch aspektów, w których byliśmy tak naprawdę słabi, czyli drugiej jedynki, która mogłaby zagrozić rzutem oraz pewnego punktu pod koszem, gdzie piłka trafiłaby tam, została dobrze rozegrana, gracz potrafiłby dobrze skończyć "spod dziury". Chociaż z drugiej strony, jakby w czwartym meczu w Warszawie, któryś z obwodowych, na przykład "Panda" trafiał na swoim poziomie, to też by było OK. Mimo wszystko, i to nie jest przytyk do Łukasza, wydaje mi się, że brakowało nam drugiej jedynki. Grając tak długo, tak długo bez zmiany, takie słabsze mecze mogą się przydarzyć, i na pewno nie obwiniam go za porażkę w finale. Może potrzebował więcej odpoczynku, innego spojrzenia na grę, z punktu innej "jedynki", która w inny sposób poprowadziłaby grę.
W drużynie Krosna, w piątym meczu wydaje się, że może kadra meczowa była mniej liczna niż nasza, ale właśnie zawodnicy podkoszowi robili swoje - Pełka, Dłuski, Wyka, który na dodatek trafiał z dystansu.
- Oni bardzo dobrze zaczęli ten mecz. Wyka zaczął od trzech bloków w pierwszej kwarcie, co w pewnym sensie również ustawia granie pod kosz.
To co zrobił Czarek Trybański w pierwszym meczu w Krośnie.
- Właśnie tak, wtedy Czarek miał kilka świetnych bloków. Jeśli odrzuci się zespół rywala od kosza, a ciężko jest trafić z dystansu, to możliwości gry zawężają się. Dłuski dostawał piłkę, upychał się tyłem i albo wymuszał faule, bądź kończył wejścia punktami, albo rozrzucał piłkę na obwód i tam szła pomoc. Z kolei Darek Wyka raził z obwodu i "jeździł" z nami z góry. Ewidentnie w tamtym spotkaniu wysocy Krosna byli na plus w porównaniu z naszymi.
W meczu nr 4 zawiodła psychika? Dzień wcześniej zagraliśmy kapitalnie, w niedzielę - dokładnie odwrotnie.
- Do dziś się nad tym zastanawiam. Wiele osób mniej lub bardziej związanych z drużyną, ale którzy ją trochę znają i oglądali oba mecze w Warszawie, przyznają, że chyba ci ludzie zamienili się koszulkami. Graliśmy koncert w pierwszym meczu, w drugim meczu zagraliśmy "padlinę", rywale dokładnie na odwrót. To niepojęte. Po pierwszym meczu nie było jakiejś fety, euforii, bądź świętowania awansu. Widać, że chłopcy byli zmobilizowani, dobrze wiedzieli, że coś już zrobiliśmy, ale przed nami jeszcze daleka droga do osiągnięcia upragnionego celu. To jest sport i czasem trudno zrozumieć dlaczego jeden mecz wygląda tak, a drugi zupełnie inaczej. Tak samo było zresztą w pierwszy weekend w Krośnie, gdzie w sobotę zagraliśmy bardzo dobrze, a w drugim meczu jakby zeszło z nas powietrze i wyglądaliśmy bardzo źle.
Z czego wynika taka różnica +30/-30 w meczach finałowych? Podobnie było w poprzednich latach w finałach z Jaworznem, czy Notecią. Właściwie nie było ani jednego zaciętego do ostatniej akcji spotkania, jak choćby teraz dwa mecze z rzędu w finale o mistrzostwo Serbii pomiędzy Partizanem i Zvezdą.
- Takie przykłady wysokich wygranych jednej, bądź drugiej strony można znaleźć również w NBA. Któryś z zespołów "pęka", gdzieś jest mocna mobilizacja, jest wielka walka i wreszcie organizm i psychika człowieka nie wytrzymują, pęka, ręce opadają. Dziwić może duża huśtawka wyników, z +30 na -30.
Dzisiaj jesteśmy mądrzejsi, no i możemy pogdybać, analizować już na chłodno... Może gdyby w czwartym meczu przy stanie 14:8 nie zszedł Kukiełka (po drugim przewinieniu), a przy 16:10 Parzych, i udało się wypracować jeszcze kilka punktów przewagi, to rywale by pękli?
- Może i tak byłoby lepiej. Są pewne zasady, których staramy się trzymać - jeśli zawodnik łapie drugi faul w pierwszej kwarcie, to siada na ławce, bo robi się niebezpiecznie. Grzesiek jest ważną osobą w tej drużynie i nie chcieliśmy ryzykować. 14:8 to nie jest jakiś zły wynik, żeby go trzymać na siłę. Nie pamiętam już dlaczego Adam usiadł na ławce, ale na pewno można było zrobić coś lepiej.
Oczywiście dzisiaj czujemy niedosyt, ale sam awans do finału był jednak dla wielu osób niespodzianką, bo po sezonie zasadniczym mało kto wierzył w ogranie Sokoła, mającego przewagę parkietu.
- Możliwe, że ktoś tak myślał. Nie powiem, że myślałem, że będzie 3:2 w finale, wiedziałem tylko, że będziemy walczyć. Wiedziałem, że seria półfinałowa nie będzie taka, że Sokół się po nas przejedzie. Znam wartość naszych zawodników, wiedziałem że byli dobrze zmotywowani i dobrze przygotowani do tych meczów. Tu wielki ukłon w stronę Michała, bo chłopcy fizycznie byli naprawdę gotowi i wytrzymywali trudy gry w play-off. Wszyscy dobrze wiedzą, że mieliśmy ciężki sezon, w którym przytrafiały się nam niespodziewane porażki, jak te z Siedlcami, czy Poznaniem. Tak się zdarza. W momencie, kiedy przejmowałem zespół, byliśmy w pewnym sensie rozbici. Miałem nadzieję, że chłopcy będą chcieli podnieść się pod wpływem jakiegoś impulsu. Chwała im za to, że to zrobili i doszliśmy do finału, ale niedosyt jest ogromny, bo mogliśmy rozstrzygnąć finały w Warszawie, w czwartym meczu.
To co udało się zmienić po zmianie trenera i o czym przekonywali wszyscy gracze, to stworzenie odpowiedniej atmosfery, drużyna była wreszcie jednością. Jak to się robi, bo przepisu na atmosferę w drużynie nie ma?
- To zrobili zawodnicy, bo przecież jakby nie chcieli, to nic byśmy nie osiągnęli. Widać, że ta grupa ludzi chce osiągnąć postawiony przed nimi cel, a można to zrobić tylko i wyłącznie razem. Wiedzieli doskonale, że jeżeli nie będziemy zespołem, to tego nie osiągniemy. Bardzo dziękuję im za ten sezon, że byli w stanie podnieść się i zrobić naprawdę dobrą atmosferę i w szatni, i na treningu. Nie powiem, żeby to była sielanka, żebyśmy głaskali się po główkach. To była męska, szorstka znajomość oparta na szacunku, i mam nadzieję również zaufaniu. Chłopaki przyjęli to co chciałem im zaproponować, ja chciałem ich słuchać i nawiązała się między nami relacja taka, że razem coś zrobiliśmy. Super, to ich wielka zasługa.
Co trzeba zmienić w drużynie, żeby w kolejnym sezonie to Legia osiągała takie wyniki jak Krosno w minionym?
- Na pewno potrzebne są nam nowe impulsy, nie możemy zostać w tym samym zestawie, ale też nie możemy zrobić rewolucji. Powinien zostać trzon zespołu i powinno dojść trochę świeżej krwi - i w szatni, i na boisku. Ten zespół musi podnosić swoje umiejętności, stawać się lepszym. Wiadomo już, że odejdzie kilku chłopaków, którym bardzo dziękuję za ten sezon. To naprawdę nie były dla mnie łatwe rozmowy, w których musiałem podziękować im za to co zrobili, ale jednocześnie przekazać, że nie będziemy dalej pracować razem. Przyjdzie kilku nowych, mam nadzieję, że wniosą świeżość i coś nowego, pozytywnego do naszej gry.
Z zespołem rozstaje się m.in. Bartek Ornoch - chyba szkoda takiego zawodnika trzymać na ławce, w tym wieku powinien zacząć grać, a w Legii na większą liczbę minut miałby małe szanse. Tym bardziej, że rok wcześniej grywał więcej niż w ostatnim sezonie.
- Pamiętajmy, że Bartka nie oszczędzały kontuzje w ubiegłym sezonie. Wiem, że to jest bardzo pracowity i sumienny zawodnik, który na pewno będzie przygotowany do następnego sezonu. Szczerze polecam każdemu trenerowi tego chłopaka - tak sumiennego, pracującego i lubiącego koszykówkę. Jeżeli Bartek będzie zdrowy, na pewno będzie z niego pociecha w innym zespole.
Marcin Kosiński - przed sezonem był typowany jako MVP pierwszej ligi. Rok wcześniej w Zagłębiu Sosnowiec grał doskonale. Trener znał tego zawodnika z poprzednich lat. Dlaczego nie powiodło mu się w Warszawie, bo w trakcie sezonu klub na wniosek trenera Spychały rozwiązał z nim kontrakt?
- Nie wiem, i nie rozumiem tego. Może nie pasował charakterologicznie do jakiejś grupy ludzi, może nie pasował pierwszemu trenerowi? Trudno mi oceniać, ale na pewno jest to świetny gracz. Chętnie miałbym takiego zawodnika u siebie w zespole. Jedno jest pewne - miał jakieś problemy z aklimatyzacją. Nie wiem, czy miał problemy w relacjach międzyludzkich - tego nie chcę mówić za niego, nie wydaje mi się. Gracz takiego kalibru powinien odnaleźć się w każdym zespole.
Krosno awansowało do TBL i prawdopodobnie w tej lidze zagra. Najbliższy sezon wydaje się bardzo trudnym dla klubów ekstraklasy, bo po raz pierwszy od dawna, z rozgrywek spadną aż 3 drużyny.
- To jest problem Krosna, ale przyznam, że sam chciałbym mieć teraz taki "problem". Mają wyzwanie przed sobą. Każdy kto występuje w danej lidze chce ją wygrać, albo awansować do wyższej. Miasto Szkła usiłowało awansować przez parę ładnych lat i w końcu im się udało. Życzę im jak najlepiej - żeby wygrywali w ekstraklasie, i żeby ich gra sprawiała kibicom radość. Na pewno przed nimi trudne zadanie, bo beniaminkowi nie będzie łatwo w nowej rzeczywistości. Ekstraklasa to nowe wyzwania, inny poziom sportowy, inne wymagania finansowe i organizacyjne. Przed nimi trudne wyzwanie.
Krośnianie utrzymują większość polskiego składu na TBL. Musiał mieć trener jakieś przemyślenia pod tym kątem i Legii w TBL w kolejnych rozgrywkach, szczególnie biorąc pod uwagę Stal Ostrów sprzed roku... Ilu obcokrajowców jest potrzebnych, by nie martwić się o utrzymanie w ekstraklasie? Nie ma w TBL klubu, który gra wyłącznie Polakami.
- Specyfika tej ligi, jest to liga zawodowa - wymaga, by grali w niej gracze zagraniczni. Oni na pewno podnoszą poziom ligi. Tego wymaga się od zespołów w niej grających. Nie chcę mówić co ma robić Krosno, ale można spojrzeć na zespół z Ostrowa, który m.in. naszym kosztem awansował do TBL rok wcześniej. Słyszałem, że będą grali zespołem, który wywalczył awans, a jeśli dobrze pamiętam, to z tych osób zostało czterech zawodników - Ochońko, Żurawski, Zębski i Suliński. Zostało czterech graczy z dwunastu, których mieli, z 10 którzy powiedzmy grali więcej.
Zatrzymali na początku również m.in. Pisarczyka, który później wzmocnił I-ligowe Krosno.
- Ale Pisarczyka w TBL nie ma, grał w Krośnie. Pytanie, czy jest w Krośnie ktoś na miarę Tomka Ochońki, czy Adriana Sulińskiego, którzy w ekstraklasie sobie poradzili. Zobaczymy, to jednak nie nasza sprawa.
Kiedy mniej więcej Legia rozpocznie przygotowania do nowego sezonu?
- To będzie mniej więcej 7-10 sierpnia. Chcemy zrobić badania zawodnikom, sprawdzić w jakim są stanie. Odpowiednio wcześniej otrzymają program, który będą musieli sami zrealizować, aby byli przygotowani fizycznie do okresu przedsezonowego. Mamy zamiar nie rozpoczynać treningów od zera. Chcemy ćwiczyć około 10 dni w Warszawie, po czym na 8-10 dni pojechać na obóz, mam nadzieję, że do Pomiechówka. Ta baza podoba się nam. Tam zagramy już pierwsze gry kontrolne, na temat których już wstępnie rozmawiamy.
Możemy spodziewać się jakichś sparingów z drużynami ekstraklasy?
- Rozmawiałem już z kilkoma drużynami z TBL, ale jeszcze za wcześnie by podawać jakieś szczegóły. Oni też jeszcze nie wiedzą na jakim etapie przygotowań i kompletowania składu będą.
Kto z bezpośredniego zaplecza pierwszej drużyny rokuje najlepiej? Kilku młodych graczy pojawiało się już na treningach "jedynki", kilku pojechało też na mecz do Sosnowca i można było się im tam przyjrzeć.
- Pod koniec czerwca będziemy robili camp do drużyny rezerw i juniora starszego, tak jak robiliśmy to w zeszłym roku. Zobaczymy jaki będziemy mieli zestaw ludzki - kto zostanie, a kto odejdzie z tej drużyny. Marcel Kapuściński, Wojtek Szpyrka, czy Daniel Solanikow mogliby spokojnie przygotowywać się z nami do sezonu, a jak dalej potoczą się ich losy, to zobaczymy. Na razie dajmy sobie czas do campu, po którym będziemy wiedzieli jakim kadrowo zapleczem pierwszej drużyny będziemy dysponowali. Dochodzą mnie głosy, że są młodzi, zdolni chłopcy, którzy chcą przyjść do Legii.
Rozmawiał Marcin Bodziachowski
Tabela EBL | ||||||
---|---|---|---|---|---|---|
Drużyna | Mecze | Punkty | ||||
1. | Trefl Sopot | 0 | 0 | |||
2. | Legia Warszawa | 0 | 0 | |||
3. | Anwil Włocławek | 0 | 0 | |||
4. | King Szczecin | 0 | 0 | |||
5. | Arged BM Stal Ostrów Wlkp. | 0 | 0 | |||
6. | Polski Cukier Start Lublin | 0 | 0 | |||
pełna tabela |