Autor: Marcin Bodziachowski fot. Marcin Gacoń
2016-01-28 13:30:00
"Wycięgnięcie wyniku z -15 na +6, daje drużynie wielkiego kopa. Mam nadzieję, że w niedzielę na Spójnię wyjdziemy tak agresywnie jak na Znicza w trzeciej i czwartej kwarcie" - powiedział po meczu ze Zniczem Michał Aleksandrowicz, rzucający obrońca Legii, który w środę przez kilka akcji był również rozgrywającym.
To był pierwszy zwycięski horror Legii w tym sezonie.
Michał Aleksandrowicz: Pierwszy i miejmy nadzieję, że ostatni. To był naprawdę ciężki mecz od samego początku, ale wierzyliśmy, że wyciągniemy tę stratę - 15 punktów, których traciliśmy do przerwy. Całe szczęście, że się udało.
Nie mogliście wcześniej zacząć grać tak jak w końcówce? O pierwszej połowie w Waszym wykonaniu najlepiej byłoby zapomnieć.
- Dokładnie, a było coś takiego jak pierwsza połowa? Zapominamy, udało się wygrać i gramy dalej. Naszą walką pokazaliśmy, że jesteśmy drużyną. Mam nadzieję, że to takie nasze dobre początki, że będziemy grać kolejne mecze tak jak ze Zniczem trzecią i czwartą kwartę.
Dość długo nie rzucałeś za 3. Nawet mając pozycje wchodziłeś pod kosz, odgrywałeś na obwód. Dopiero w końcówce przymierzyłeś i wpadło.
- Takie też było założenie. W pierwszej połowie większość rzutów oddawaliśmy za 3 punkty, bardzo mało rzucaliśmy spod kosza. Trener uczulał, żeby bardziej wjeżdżać pod kosz. Oczywiście były pozycje po pierwszej penetracji, ale druga-trzecia penetracja daje więcej możliwości do odegrania i na zdobywanie punktów, bowiem obrońcy są w niedoczasie. W końcu trafiłem, wpadło i cieszę się z tego.
Znicz był dziś tak dobry, czy to Wy zagraliście tak słabo? Oczywiście cieszymy się z wygranej, ale to jeszcze nie jest ta Legia, którą chcemy oglądać.
- Ani to, ani to. Znicz jest mocny, a przyjechał do nas bez presji i to było widać. Jak tylko mieli pozycję, to rzucali. My natomiast mieliśmy kiepską obronę 1x1, z czego wynikała pomoc innych graczy, pruszkowianie wtedy odgrywali i trafiali trójki. Na szczęście później udało się to wyeliminować. Zbiórki w ataku i obronie - tu miała miejsce walka na całego.
Grałeś wcześniej jako rozgrywający? Dzisiaj trenerzy przez pewien czas wystawili Cię na tej dość nietypowej dla Ciebie pozycji.
- Czekałem na ten dzień cały sezon. W ogóle w karierze sporadycznie zdarzało mi się granie na jedynce. Takie było założenie trenera, a nie jestem jakimś ogórkiem, który kozłować nie umie, mogę wziąć piłkę i ustawić akcję.
Ćwiczyłeś to na treningach, czy to była potrzeba chwili?
- Z tym się rodzi, tego się nie uczy, z tym się człowiek rodzi. Albo jesteś dwójką i rozgrywającym, albo jesteś tylko dwójką lub trójką. Zawodnik na obwodzie też musi umieć rozegrać. Co by było, gdyby na przykład Łukasz Wilczek miał na swoim koncie 5 fauli? Ktoś musiałby rozgrywać, akurat padło na mnie. Zresztą rozgrywałem bodajże tylko dwie akcje, więc nie można mówić o dużym rozgrywaniu. Z tych akcji padły punkty, więc jestem z siebie zadowolony, że ustawiłem te akcje.
Trener zdecydował o tym w trakcie meczu, czy może już w trakcie przygotowań miał taki właśnie plan na zaskoczenie rywala?
- Myślę, że to był impuls. Nie ćwiczyliśmy tego na treningach. Taka spontaniczna decyzja trenera i to mu się udało.
Wygrana w takich dramatycznych okolicznościach da Wam kopa?
- Wycięgnięcie wyniku z -15 na +6, daje drużynie wielkiego kopa. Mam nadzieję, że w niedzielę na Spójnię wyjdziemy tak agresywnie jak na Znicza w trzeciej i czwartej kwarcie. Co będzie dalej, zobaczymy.
Czego zabrakło w meczu z Krosnem i jak widzisz Wasze szanse na pokonanie krośnian w decydującej batalii?
- Zabrakło na pewno skuteczności w ataku. Krosno też nie było skuteczne, ale wygrało 10-punktami. Nasz trener powiedział, że na razie są od nas o tyle lepsi. Co przyniesie przyszłość? Tak daleko nie wybiegam, już teraz myślę o Spójni, kogo tam trzeba zatrzymać.
Kogo?
- Wszystkich zawodników Spójni. Dowiesz się, jak na mecz przyjdziesz. Skupiamy się teraz na niedzielnym meczu. W czwartek mamy dzień wolny, oczyszczamy głowy, odpoczywamy, bo dzisiaj było dużo biegania i obrony. Zostawiliśmy na parkiecie dużo serca.
Słyszeliście w trakcie meczu okrzyki kibiców "Legia grać...", którzy byli zdenerwowani Waszą postawą w pierwszej połowie?
- Powiedziałem wtedy chłopakom z drużyny, że jestem tu drugi rok i pierwszy raz słyszę taki okrzyk.
To znaczy, że słabo graliście.
- Tak. Kibice patrzą na parkiet i widzą jak gramy. Oni też znają się na koszykówce i widzą, że wielka Legia przegrywa 15-punktami ze Zniczem Pruszków, który ma gorszy skład na papierze. Papier nie gra, grają zawodnicy i pruszkowianie pokazali w pierwszej połowie charakter. My pokazaliśmy charakter w drugiej części meczu. Myślę, że te okrzyki dały nam kopa, bo tak nie można grać.
Czyli teraz co mecz na początek taki okrzyk i będziecie grali przez 40 minut na maksa?
- Już nie chcemy takich okrzyków. Obiecujemy, że będziemy grać lepiej.
Rozmawiał Marcin Bodziachowski
Tabela EBL | ||||||
---|---|---|---|---|---|---|
Drużyna | Mecze | Punkty | ||||
1. | Trefl Sopot | 0 | 0 | |||
2. | Legia Warszawa | 0 | 0 | |||
3. | Anwil Włocławek | 0 | 0 | |||
4. | King Szczecin | 0 | 0 | |||
5. | Arged BM Stal Ostrów Wlkp. | 0 | 0 | |||
6. | Polski Cukier Start Lublin | 0 | 0 | |||
pełna tabela |